Dywidenda z kryptowalut coraz popularniejsza

woman-3373913_640.jpg

Żeby przetrwać tzw. rynek niedźwiedzia, część inwestorów angażuje się w proces zwany stakingiem. Umożliwia on osiąganie zysku, nawet gdy ceny kryptowalut tkwią w martwym punkcie.

Wartość jednego bitcoina oscyluje obecnie wokół 3,5 tys. dolarów, przy bardzo małym (jak na kryptowaluty) przedziale zmienności. Adaptacja kryptowalut do systemu finansowego i życia codziennego nie nastąpiła w takim stopniu, jak tego oczekiwano jeszcze rok temu. Obecny stan cenowy jest tego efektem. Nic dziwnego więc, że ludzie czy firmy zaangażowane w kryptowalutowy biznes szukają alternatywnych sposobów, by osiągać zysk.

Czasami opłaca się włożyć walutę do portfela

Jednym z nich jest tzw. staking. Alternatywa dla kopania kryptowalut polega na umieszczaniu posiadanych kryptowalut w specjalnych portfelach cyfrowych, które pomagają w potwierdzaniu transakcji i tworzeniu nowych bloków dodawanych do sieci blockchain. W nagrodę otrzymuje się nowe „monety”. Proces ten, wykorzystujący protokół „Proof-of-Stake”, nie jest niczym nowym, ale jego główną przewagą nad kopaniem (protokół „Proof-of-Work”, którego używa m.in. bitcoin) jest brak konieczności posiadania specjalistycznego sprzętu.

W zależności od kilku czynników, m.in. rodzaju kryptowaluty i ilości, jaką poświęcamy do tego procesu, zwrot mieścić się w przedziale od ułamka do nawet kilkuset procent, wg danych Poslist.org. Obecnie nieco ponad 100 kryptowalut obsługuje protokół PoS i niedługo do tego grona dołączyć ma także ethereum. Jeżeli ktoś nabywa kryptowalutę z zamiarem odsprzedaży po wyższej cenie, staking jest optymalnym rozwiązaniem, które może zwiększać zysk z inwestycji (lub w pewnym stopniu ograniczać stratę). Można to porównać do dywidendy, jaką otrzymujemy z akcji na giełdzie.

Miriada możliwości, ale reguł ciągle brak

Strategia ta przekładałaby się na największy zwrot, gdyby ceny kryptowalut rosły. Wprawdzie może ona przynosić zysk, nawet jeśli tego wzrostu nie obserwujemy, ale wiąże się też ryzykiem. Poza tym, że trzeba zaufać usługodawcy, powierzając swoją kryptowalutę, zmiany cen mogą mocno ograniczyć opłacalność całego procesu. Staking trwa zwykle kilka lub nawet kilkadziesiąt godzin. Jeżeli w tym czasie nastąpi spadek ceny danej kryptowaluty, można de facto na stakingu stracić więcej, niż na sprzedaży. To z kolei dwa główne minusy całego procesu w porównaniu do tradycyjnego kopania kryptowalut i protokołu Proof-of-Work.

Różnorodność opcji wykorzystania kryptowalut wskazuje na ich duży potencjał, ale przede wszystkim technologii blockchain, na której większość z nich bazuje. Dopóki jednak nie będziemy obserwować większego poziomu uregulowania tego rynku, co powstrzymuje konsumentów oraz instytucje finansowe przed zwiększeniem zaufania do kryptowalut, dopóty staking pozostanie relatywnie niszowy.

 

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl