dolar-am.jpg

Prezydent podpisał ustawę z dnia 30 marca  2021 r. o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu oraz niektórych innych ustaw, która wdraża tzw. 5 dyrektywę AML, zwiększającą transparentność przepływów finansowych.

Nowelizacja implementuje do polskiego porządku prawnego przepisy dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2018/843 z 30 maja 2018 r. w sprawie zapobiegania wykorzystywaniu systemu finansowego do prania pieniędzy lub finansowania terroryzmu.

Wśród głównych celów piątej dyrektywy AML wymienia się m.in.:

  • lepsze zabezpieczenie relacji z państwami trzecimi wysokiego ryzyka oraz transakcji wykonywanych przy użyciu walut wirtualnych,
  • ograniczenie wykorzystania anonimowych instrumentów przedpłaconych,
  • usprawnienie wymiany informacji między podmiotami obowiązanymi i organami uprawnionymi,
  • zwiększenie transparentności informacji o beneficjentach rzeczywistych.

Wprowadzane zmiany dotyczą w szczególności:

  • rozszerzenia zakresu przedmiotowego ustawy o warunki wykonywania działalności gospodarczej przez niektóre instytucje obowiązane;
  • rozszerzenia katalogu instytucji obowiązanych, in. o  osoby lub podmioty prowadzące handel dziełami sztuki, przedmiotami kolekcjonerskimi oraz antykami o wartości co najmniej 10 tys. euro,
  • rozszerzenia zakresu rocznego sprawozdania przedstawianego przez Generalnego Inspektora Informacji Finansowej Prezesowi Rady Ministrów;
  • rozszerzenia zakresu krajowej oceny ryzyka;
  • rozszerzenia przypadków obowiązkowego stosowania środków bezpieczeństwa finansowego przez instytucje zobowiązane;
  • rozszerzenia przypadków obowiązkowego stosowania przez instytucje obowiązane wzmożonych środków bezpieczeństwa finansowego;
  • rozszerzenia ustawy o przepisy dotyczące nadzoru nad instytucjami obowiązanymi w zakresie stosunków tych instytucji z państwami trzecimi wysokiego ryzyka;
  • rozszerzenia ustawy o przepisy chroniące pracowników lub współpracowników instytucji obowiązanej anonimowo zgłaszających naruszenia przepisów z zakresu przeciwdziałania praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu;
  • uzupełnienia przepisów dotyczących prowadzenia Centralnego Rejestru Beneficjentów Rzeczywistych;
  • uzupełnienia przepisów dotyczących udostępniania innym podmiotom informacji posiadanych przez Generalnego Inspektora Informacji Finansowej;
  • uzupełnienia ustawy o przepisy dotyczące współpracy właściwych polskich organów z właściwymi organami innych państw członkowskich;
  • uzupełnienia ustawy o przepisy dotyczące działalności regulowanej na rzecz spółek lub trustów oraz działalności w zakresie walut wirtualnych;
  • rozszerzenia czynów, za które instytucjom obowiązanym mogą być wymierzone kary administracyjne;
  • uzupełnienia słownika wyrażeń ustawowych oraz zmiany niektórych definicji (m.in. państwa członkowskiego, beneficjenta rzeczywistego oraz osób zajmujących eksponowane stanowiska polityczne).

Przedsiębiorcy, którzy obecnie prowadzą działalność na rzecz spółek lub trustów oraz działalność w zakresie walut wirtualnych (tj. bez obowiązku wpisu do rejestru), dostosują swoją działalność do nowych wymogów w terminie do 6 miesięcy od dnia ogłoszenia ustawy, w tym w zakresie wpisu do rejestru działalności regulowanej.

Ustawa określa skutki finansowe związane z wejściem w życie wprowadzanych przepisów. W latach 2021–2030 maksymalny limit wydatków budżetu państwa będących skutkiem finansowym ustawy wyniesie 6 220 tys. zł.

Ustawa wejdzie w życie po 14 dniach od dnia jej ogłoszenia, z wyjątkiem przepisów dotyczących m.in. rozszerzenia zakresu gromadzonych przez Generalnego Inspektora Informacji Finansowej statystyk, uszczegółowienia zasad dotyczących stosowania przez instytucje obowiązane środków bezpieczeństwa finansowego, a także działań podejmowanych przez nie w zakresie relacji związanych z państwami trzecimi wysokiego ryzyka, które wejdą w życie po upływie 3 miesięcy od dnia ogłoszenia ustawy. Przepisy dotyczące m.in. mechanizmów weryfikacji danych oraz przepisy w zakresie działalności regulowanych na rzecz spółek lub trustów oraz działalności w zakresie walut wirtualnych – wejdą w życie po upływie 6 miesięcy od dnia ogłoszenia.

Generalny Inspektor Informacji Finansowej przekaże krajową ocenę ryzyka prania pieniędzy oraz finansowania terroryzmu Komisji Europejskiej, państwom członkowskim oraz europejskim urzędom nadzoru, po akceptacji Komitetu Bezpieczeństwa Finansowego –
w terminie 30 dni od dnia wejścia w życie ustawy.

Źródło: prezydent.pl


kontrola-09-2020-14.jpg

„W mojej najbliższej rodzinie zmarł mąż, żona spłaciła jednorazowo resztę kredytu 20 tysięcy zł i chce odzyskać zwrot prowizji, a bank twierdzi, że się nie należy, ale to nie prawda moim zdaniem, bo jak wcześniej spłaca się kredyt to prowizję zwracają. Proszę o pomoc, co można zrobić i jak tego żądać? Był to zwykły kredyt konsumpcyjny, wzięty tylko na męża, a reszta spłacona po śmierci męża.”

Zgodnie z przepisami …



Nowe korzystne rozwiązania dla sektora finansowego, zwiększające jego odporność przed utratą płynności zawiera projekt ustawy o zmianie ustawy Prawo bankowe oraz niektórych innych ustaw, przyjęty przez Radę Ministrów 15 grudnia 2020 r.

Regulacje unijne

Polskie przepisy zostały zmienione w związku z wejściem w życie unijnego pakietu CRD V/CRR II (dyrektywa CRD V i rozporządzenie CRR II), dotyczącego wymogów kapitałowych dla instytucji finansowych.

Pakiet ten powstał w wyniku reformy przeprowadzonej przez Unię Europejską. Polegała ona na zmianie przepisów regulacyjnych dotyczących usług finansowych. Zmiany te były odpowiedzią na kryzys finansowy, który rozpoczął się w latach 2007–2008.

Celem dyrektywy CRD V oraz rozporządzenia CRR II jest uzupełnienie programu reform sektora finansowego w każdym państwie unijnym o rozwiązania wypracowane przez podmioty odpowiedzialne za ustanawianie ogólnoświatowych standardów, tj. Bazylejski Komitet Nadzoru Bankowego i Radę Stabilności Finansowej.

Nowe zasady działalności banków

Prawo bankowe obejmie swoim zakresem finansowe spółki holdingowe i finansowe spółki holdingowe o działalności mieszanej. Wskazane zostały zasady ich organizacji, działalności oraz nadzoru nad nimi.

„Przepisy mają za zadanie jeszcze bardziej wzmocnić bazę kapitałową banków oraz zapewnić lepsze zabezpieczenie ich przed utratą płynności, co sprawi że w przypadku podmiotów zagrożonych upadłością, spadnie ryzyko angażowania funduszy publicznych w ich ratowanie. Wzmocniona zostanie wymiana informacji między Komisją Nadzoru Finansowego a Bankowym Funduszem Gwarancyjnym” – wyjaśnia wiceminister finansów Piotr Nowak.

Obowiązki sprawozdawcze i informacyjne

Banki będą objęte nowymi normami regulacyjnymi, które przyczynią się do zwiększenia ich odporności na kryzysy finansowe.

Organ nadzoru (Komisja Nadzoru Finansowego) będzie mógł nałożyć na podmiot nadzorowany (np. bank) dodatkowe obowiązki sprawozdawcze lub zwiększyć ich częstotliwość. Jednak dodatkowe obowiązki będą mogły być nałożone tylko w przypadku, gdy będą proporcjonalne i niezbędne do sprawowanego nadzoru.

Mniejsze banki (o prostszym modelu biznesowym) będą miały mniejsze wymogi dotyczące sprawozdawczości i ujawniania informacji, niż te duże. Chodzi o to, aby obciążenie obowiązkiem sprawozdawczości było proporcjonalne do skali działalności oraz generowanego ryzyka w systemie.

Podmiot składający wniosek o zezwolenie na utworzenie banku, oprócz dotychczas wymaganych dokumentów, będzie zobowiązany także do przekazania informacji o podmiotach należących do tej samej grupy oraz o powiązaniach w ramach grupy.

Oddziały banków zagranicznych zobowiązano do przedkładania Komisji Nadzoru Finansowego rocznego sprawozdania z prowadzonej działalności wraz z wykazem informacji, jakie powinno ono zawierać.

Wejście w życie

Większość regulacji zacznie obowiązywać 14 dni od dnia ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.

Źródło: MF



„Czy jeśli robiąc przelew przypadkowo pomylę się, podając numer konta odbiorcy przelewu (np. o jedną cyfrę), czy popełnię tzw. czeski błąd, mogę skutecznie żądać zwrotu pieniędzy przez bank?”

Konsekwencje pomyłki w wykonanym przelewie bankowym mogą być różne w zależności od powagi popełnionego błędu.

W razie pomyłki w nazwie czy adresie odbiorcy, ale podaniu prawidłowego numeru rachunku bankowego, przelew dotrze do prawidłowego adresata.

Gdy pomyłka dotyczy jednej cyfry w numerze rachunku odbiorcy bądź gdy podany numer jest za krótki, istnieje duża szansa, że bank anuluje transakcję, ponieważ liczba kontrolna całego numeru nie będzie się zgadzać.

Najpoważniejszych konsekwencji, czyli wykonania …


matrix-3109378_640.jpg

W połowie lutego jeden z największych banków – amerykański J.P. Morgan Chase ujawnił światu, że stworzył własną kryptowalutę JPM Coin. To może przynieść przełom w systemie bankowości.

W najbliższych miesiącach JPM Coin wejdzie w fazę prób i będzie wykorzystywany tylko do niewielkiej części transakcji amerykańskiego banku. Potencjał jednak jest ogromny. Według danych J.P. Morgan Chase pod koniec czwartego kwartału ub.r. zarządzał on aktywami (AuM) o wartości ok. 2 bilionów dolarów. Z kolei CNBC podaje, że codziennie transferuje on dla największych korporacji więcej niż 6 bln dol. Dla porównania kapitalizacja całego rynku kryptowalut wynosi obecnie ok. 134 mld dol., czyli tylko niewielką frakcję tego, czym zarządza bank.



Wyrok Sądu Najwyższego w USA z 1946 r. dusi rynek kryptowalut. Problem dostrzegli kongresmeni, a także amerykański regulator finansowy. Najprawdopodobniej jednak nie uda się go szybko rozwiązać, a kryptowaluty czekają ciężkie miesiące.

Ceny kryptowalut od tygodni tkwią niemal w miejscu. Notowania bitcoina ciągle oscylują wokół poziomu 3,5 tys. dolarów. Zasadniczym problemem uniemożliwiającym powrót na ścieżkę wzrostu pozostaje niski poziom zaufania zarówno konsumentów, jak i instytucji finansowych. Zwrot sytuacji mógłby nastąpić wraz z wprowadzeniem regulacji na kluczowych rynkach, takich jak USA, które wyjaśniłyby niejasności dotyczące kryptowalut.

Ucieczka do Szwajcarii

Jedna z kwestii wymagających wyjaśnienia dotyczy tego, jak traktować tokeny emitowane w ramach ICO, tzn. oferty publicznej w świecie kryptowalut. Traktowanie wspomnianych tokenów tak, jak papierów wartościowych może mocno utrudniać życie emitentom, m.in. start-upom pragnącym rozwinąć swój biznes. Będzie to bowiem równoznaczne z nałożeniem całej masy wymogów formalnych, czyniąc wiele projektów nieopłacalnymi. Nic więc dziwnego, że firmy po prostu uciekają z USA do bardziej przyjaznych pod tym względem Szwajcarii czy Malty. Według raportu firmy konsultingowej PwC, na każde 100 tys. mieszkańców Szwajcarii przypada pięć start-upów związanych z kryptowalutami i technologią blockchain, podczas gdy w USA tylko jeden.

Test Howeya 70 lat później

Szwajcarski regulator finansowy (FINMA) równo rok temu opublikował wytyczne, jak będzie traktować różnego rodzaju tokeny z ICO. Zarówno firmy, jak i inwestorzy mają jasność, które tokeny będą traktowane tak, jak papiery wartościowe, a które nie. SEC, czyli nadzorca finansowy w USA – do określenia, co jest papierem wartościowym, a co nie jest – stosuje jednak tzw. test Howeya. Rzecz wywodzi się ze sprawy z 1946 r., która dotyczyła sprzedaży kontraktu na rozwój gaju pomarańczy. Sąd Najwyższy w USA uznał na korzyść SEC, iż był to kontrakt inwestycyjny oznaczający „umowę, transakcję lub projekt, w którym dana osoba inwestuje swoje pieniądze we wspólne przedsiębiorstwo oraz może oczekiwać zysków wyłącznie z wysiłków promotora lub strony trzeciej, i nie ma znaczenia, czy udziały w przedsiębiorstwie są potwierdzone formalnymi certyfikatami, czy nominalnymi udziałami w aktywach fizycznych wykorzystywanych w przedsiębiorstwie”.

Jak wyjść z ram właściwych dla papierów wartościowych?

Dokładnie tej samej próbie poddawane są także tokeny z ICO. Biorąc jednak pod uwagę zdecentralizowany charakter kryptowalut, można się z góry domyślić, że jedna część tokenów nie wpada w definicję kontraktu inwestycyjnego, druga część wpada, ale dla kolejnej dużej części jest to kłopotliwe do określenia. Nie trzeba sięgać nawet daleko pamięcią, by znaleźć praktyczne przykłady tego zagadnienia. W połowie grudnia projekt Basis oddał wszystkie zebrane w ramach ICO 133 mln dolarów, gdyż zaaplikowanie prawa adekwatnego do papierów wartościowych praktycznie uniemożliwiło uruchomienie projektu.

Nie oznacza to jednak, że sprawy podobne do wyżej opisanej pozostają bez echa. Podczas przemówienia w Uniwersytecie w Missouri 8 lutego br. Hester Peirce, komisarz SEC, podkreślała potrzebę działania, by wspierać innowacyjność w sferze kryptowalut, bez zagrożenia dla obecnego prawa odnoszącego się do papierów wartościowych. Przyznała, że część projektów po prostu może nie mieć racji bytu właśnie ze względu na test Howeya i prawa z niego wynikające. Peirce, znana w świecie kryptowalut jako „krypto mama”, nie chciała komentować specyficznych przypadków, ale zapowiedziała: „…moje anteny pójdą w górę, gdy najwyraźniej uzasadnione projekty nie mogą być kontynuowane, ponieważ nasze prawa dotyczące papierów wartościowych sprawiają, że są niewykonalne”.

Długa droga przez Kongres

Nadziei w rozwiązaniu problemów dla kryptowalut wynikających z testu Howeya należy szukać w Kongresie. Jeszcze w ubiegłym roku kongresmeni Warren Davidson oraz Darren Soto zaprezentowali tzw. „Token Taxonomy Act”, który ma na celu określenie, że tokeny (a przynajmniej część z nich) nie są papierami wartościowymi i zasługują na traktowanie ich tak, jak odrębną klasę aktywów. W teorii mogłoby to istotnie ożywić rynek ICO w USA, w efekcie także pozytywnie przekładając się na ceny kryptowalut. Projekt utknął jednak w Kongresie i musi zostać ponownie przedstawiony.

Chociaż wydaje się, że byłby to krok w dobrą stronę, to jego wprowadzenie w życie może potrwać miesiące, a nawet lata. Do tego czasu, nadziei na odbicie na rynku kryptowalut należy prawdopodobnie szukać gdzie indziej.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl


analytics-3088958_640.jpg

Japoński regulator finansowy nie zgodzi się na wprowadzenie instrumentów pochodnych opartych o kontrakty terminowe. Będzie to kolejny cios dla kryptowalut, które nie są w stanie wybić się ze spadkowego trendu obserwowanego przez cały 2018 rok.

Wg doniesień agencji informacyjnej Bloomberg, Financial Services Agency (FSA), czyli nadzorca finansowy w Japonii, nie zezwoli na wprowadzenie do obrotu instrumentów pochodnych, takich jak np. kontrakty terminowe czy opcje. Instrumenty te są notowane już od końcówki 2017 r. na giełdach m.in. w USA. Japonia to jednak jeden z największych na świecie rynków kryptowalut i ruch ten może być kolejnym czynnikiem, który uniemożliwi odreagowanie istotnych spadków cenowych, jakie kryptowaluty poniosły w 2018 r.


cryptocurrency-3423264_640.jpg

Spadające ceny kryptowalut stają się coraz bardziej problematyczne dla ich indywidualnych wydobywców. Co najmniej 100 tys. kopiących kryptowaluty w ostatnim okresie musiało zaprzestać swojej działalności.

Od września br. odłączono ok. 1,4 mln serwerów (dane: Autonomous Research, Fundstrat Global Advisors). Trend ten nie może dziwić. Rok temu, w połowie grudnia, cena bitcoina wynosiła jeszcze 20 tys. dolarów. Inne większe kryptowaluty w tym okresie również osiągały swoje szczyty.

Siłą rzeczy spowodowało to silne zwiększenie zainteresowania wydobywaniem kryptowalut. Jednak już w połowie tego roku dało odczuć się mocną zadyszkę w tym biznesie. Znacznie obniżył się popyt na karty graficzne wykorzystywane do kopania kryptowalut. Przyczyniło się to do spadku cen akcji największego na świecie producenta kart graficznych, nVidia, z ok. 800 do 400 dolarów w sierpniu.

Obecne dociśnięcie cen kryptowalut w jeszcze większym stopniu wywołuje inny ciekawy efekt. Malachi Salcido, zarządzający jedną z największych firm w Ameryce Północnej trudniącej się m.in. kopaniem kryptowalut (Salcido Enterprises), przyznał na łamach agencji Bloomberg, że spadek cen kryptowalut spowodował równoczesny spadek marży na wydobyciu (przed podatkami i amortyzacją) z ok. 40 proc. do 20 proc. Jednakże ostatnie silne spadki cenowe i szybsze tempo wykruszenia się dużo mniejszych konkurentów spowodowało powrót tej marży do 40 proc.

Koncentracja kopania kryptowalut, ściślej mocy obliczeniowej, w dużo mniejszym kręgu wydobywców zwiększa ryzyko przeprowadzenia tzw. ataku 51-procentowego. W przypadku takiego ataku część lub wszystkie transakcje mogą zostać cofnięte. Można także powstrzymać nowe transakcje przed ich przeprowadzeniem oraz wydawać kryptowalutę de facto dwa razy (zjawisko double spending), coś, co jest obecnie praktycznie niemożliwe. Nie jest to tylko teoretyczne zagrożenie. Zjawisko to wystąpiło już w przypadku dwóch kryptowalut: zencash i bitcoin gold, w tym drugim z rynku ubyło ok. 18 mln dolarów (w maju tego roku).

Bieżąca sytuacja na rynku kryptowalut zdecydowanie sprzyja największym firmom, które są w stanie obniżać koszt jednostkowy poprzez efekt skali. Aby wydobycie dla mniejszych podmiotów było znowu bardziej opłacalne, ceny kryptowalut musiałyby na stałe wzrosnąć. Większości małym podmiotom przy bieżących poziomach cenowych po prostu nie opłaca się wydobywać.

Tymczasem ceny kryptowalut w dalszym ciągu szorują po dnie. W wielu przypadkach kursy pozostają przy najniższych poziomach od ponad roku. Cena bitcoina, stanowiącego nieco ponad połowę całego rynku, oscyluje w okolicy 4 tys. Trudno powiedzieć, czy to już jest dno. Jednakże oprócz splotu wielu czynników niesprzyjających wirtualnym walutom wagi nabiera jeden dodatkowy.

Oferty publiczne na rynku kryptowalut, tzw. ICO, są od jakiegoś czasu na świeczniku władz federalnych USA. W całym 2016 r. w ICO zebrano mniej niż 100 mln dolarów. Według ostatniego raportu ICObench, do końca października tego roku była to kwota 22,8 mld dolarów. Silniejsze przeciwdziałanie oszustwom mocno studzi entuzjazm do nowych ICO.

W związku z tym duża część zebranych w ten sposób kryptowalut, głównie ether i bitcoin, może być sprzedawana. Presja na ceny kryptowalut może więc przedłużyć się na pierwsze miesiące nowego roku.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl


bitcoin-2643160_640.jpg

Cena bitcoina wprawdzie odbiła się od dna o ok. 10 proc., ale nie musi to wcale oznaczać końca trendu spadkowego. Napływające na rynek informacje nie są pozytywne.

Ostatnie spadki na rynku kryptowalut zawiodły wiele z nich do ponadrocznych dołków cenowych. Cena bitcoina spadła przed pięcioma dniami w okolice 3,7 tys. dolarów, czyli do najniższego poziomu od 14 miesięcy. Co prawda później obserwowaliśmy odbicie, które doprowadziło do blisko 20-procentowego wzrostu, ale pod koniec tygodnia cena znów cofnęła się w okolicę 4 tys. dolarów.

Potencjalnie złym znakiem dla rynku kryptowalut jest wyjście z obszaru wielomiesięcznej konsolidacji cenowej. Poprzednie dwa miesiące były relatywnie spokojne dla bitcoin i całego rynku. Obecnie jednak notowania kryptowalut znów cechuje duża zmienność, z której były zresztą znane.

Rynek ugiął się pod ciężarem m.in. widma regulacji, ataków hakerskich. Zaszkodziły także nieudane próby wprowadzenia funduszy ETF opartych o bitcoina do obrotu na giełdzie w USA. Problemem dla kryptowalut cały czas pozostaje brak pozytywnych informacji, które mogłyby ten rynek podnieść. Jakie informacje mogłyby okazać się korzystne? W dużym uproszczeniu chodzi o regulacje. Instytucje finansowe nie zwiększą bowiem swojej ekspozycji na kryptowaluty dopóty, dopóki rynek nie będzie w większej mierze uregulowany.

Na tropie dwóch obywateli Iranu

A ostatnie informacje niekoniecznie wspierają poprawę sentymentu, przynajmniej nie w okresie, kiedy rynek kryptowalut znajduje się pod dużą presją. W środę Urząd Kontroli Aktywów Zagranicznych (Office of Foreign Assets Control) w USA po raz pierwszy opublikował adresy (unikalne ciągi cyfr i znaków), które przypisał do konkretnych dwóch osób zamieszkujących w Iranie. Chodzi o transakcje z użyciem bitcoina. W założeniu charakteryzuje je anonimowość, lecz nie są one prywatne (rejestr wszystkich transakcji jest publiczny).

Amerykański urząd nie podał, w jaki sposób zdołał połączyć wspomniane adresy z dwójką obywateli Iranu. Jest jednak jasne, że przeprowadzili oni blisko 7 tys. transakcji wartych miliony dolarów, a duża część procesowanych bitcoinów pochodziła z ponad 200 ataków hakerskich typu ransomware (z wykorzystaniem wirusa SamSam).

W dłuższej perspektywie działania władz, które ukracają taki proceder, są pozytywne. Jednak krótkoterminowo, kiedy mamy do czynienia ze znacznymi spadkami ceny bitcoina i zwiększonym poziomem wahań oraz emocji, tego typu informacja może dodatkowo obniżać popyt na bitcoina. Negatywnie przekłada się to również na cały rynek, biorąc pod uwagę, że sam bitcoin stanowi nieco ponad 50 proc. jego wartości.

Gwiazdy dostały po kieszeni

Rzecz nabiera dodatkowej wagi, gdy amerykańska agencja SEC (odpowiednik polskiego KNF) informuje o karach, jakie znany bokser Floyd Mayweather oraz producent muzyczny DJ Khaled muszą ponieść za nielegalne promowanie ICO, oferty publicznej w świecie kryptowalut. Zgodzili się oni zapłacić odpowiednio 600 tys. i 150 tys. dolarów kary za ekspozycje ICO przede wszystkim na swoich kontach w mediach socjalnych, gdzie mają miliony subskrybentów. Promując ICO, nie umieszczali jednocześnie informacji, że emitenci płacili im każdorazowo za tego typu reklamę. Rozstrzygnięcia najprawdopodobniej zmniejszy nieco entuzjazm innych rozpoznawalnych osób, które także mogły rozważać wspieranie ICO. To z kolei może przekładać się na mniejsze zainteresowanie cyfrową emisją oraz prawdopodobieństwo spadków cen.

Małym światełkiem w tunelu są zamiary szefów amerykańskiej giełdy Nasdaq oraz Intercontinental Exchange Inc., właściciela giełdy w Nowym Jorku (NYSE), którzy zamierzają wprowadzić kontrakty terminowe oparte o cenę bitcoina. W przypadku Nasdaq chodzi o anonimową informację zdobytą przez Bloomberg. W drugim przypadku wieści są już oficjalne, a pierwsze notowanie ma się odbyć 24 stycznia.

Światełko nie bez powodu nie zmienia się w światło. Podobne kontrakty w grudniu ub.r wprowadziły również inne giełdy w USA: CME oraz Cboe (obie z Chicago). Zbiegło się w czasie z gwałtownymi wzrostami cen kryptowalut. Jednak wkrótce po tym zaczął się stopniowy spadek. Obecna sytuacja na rynku jest diametralnie odmienna.

W tamtym okresie kontrakty wprowadzane były w silnym trendzie wzrostowym, obecnie obserwujemy spadki. Nie należy więc oczekiwać, żeby kontrakty miały podobny efekt co rok temu. Początkowe zainteresowanie może jednak nieco zwiększyć popyt na bitcoina, co przy sprzyjających okolicznościach może mieć pozytywne przełożenie na cenę największej z kryptowalut, a pośrednio również na inne.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl


dollar-2931882_640.png

Cena bitcoina spada do granicy 4 tys. dolarów. To najniższy poziom od października 2017 r. Jeszcze tydzień temu najpopularniejsza kryptowaluta kosztowała o 35 proc. więcej. Przeceny nie wywołał jeden czynnik, nałożyło się ich przynajmniej kilka.

Jakkolwiek spojrzeć na tegoroczny spadek kryptowalut, liczby robią wrażenie. Wartość całego rynku zmniejszyła się o ok. 650 mld dolarów (z blisko 800 do zaledwie 145 mld dol.). Sam bitcoin w swoim szczycie był wart niemal pięciokrotnie więcej niż dziś, a ethereum, trzecia co do wielkości kryptowaluta, nawet dziesięciokrotnie.

Ogromne spadki zbiegły się w czasie z tzw. hard forkiem bitcoin casha, czyli wprowadzeniem nowego oprogramowania, które de facto powoduje podzielenie kryptowaluty na dwie. Taki zabieg to zwykle duży element niepewności, dlatego jeszcze przed zaplanowanym na 15 listopada podziałem część uczestników rynku wolała się zabezpieczyć i ograniczyć kryptowalutowe inwestycje.

Od kilku miesięcy kryptowalutom ciąży także widmo pozwów sądowych, które SEC (amerykański odpowiednik KNF) rzekomo przygotowuje przeciw wielu podmiotom związanym przede wszystkim z ICO, tj. ofertą publiczną kryptomonet. W miniony piątek, dzień po wspomnianym “hard forku”, SEC ogłosił, że firmy Airfox i Paragon Coin. Inc. będą musiały zapłacić po 250 tys. dol. kompensacji inwestorom za niezarejestrowanie swoich ICO jako papierów wartościowych. Będą ponadto musiały zarejestrować swoje tokeny (z ICO) jako papiery wartościowe.

Rejestracja oznacza większe restrykcje, których wcześniej ICO było praktycznie pozbawione. Zwiększyły się obecnie szanse, że SEC szykuje kolejne kary i w praktyce zwiąże ręce następnym podmiotom. Część inwestorów i podmiotów, by uprzedzić ten ruch, również prawdopodobnie zmniejsza swoją ekspozycję na kryptowaluty, co dodatkowo wzmaga falę wyprzedaży.

Choć wydaje się, że “hard fork”, wyroki SEC i pozbywanie się w szybkim tempie kryptowalut w związku z ICO to główne powody obecnej wyprzedaży, nie należy zapominać, że już przez ostatnie dwa miesiące cały rynek znajdował się blisko najniższych poziomów od listopada ub.r. Okres niskich, ale stabilnych notowań, został brutalnie zakończony, nałożeniem się negatywnych czynników i przebiciem kolejnych psychologicznych barier (najpierw 6 tys., a potem 5 tys. dol.), co jeszcze bardziej przyspieszyło przecenę.

Wysoka zmienność, z jakiej znane są kryptowaluty, powróciła, przynajmniej na najbliższe tygodnie. Choć możemy, i najprawdopodobniej będziemy, w pewnym momencie obserwować odreagowanie i wzrosty cen, spekulacyjny charakter tych ruchów powoduje, że cena bitcoina w ciągu tygodnia może wynieść 3 tys. dol., ale równie dobrze wrócić do 6 tys. Tu warto jednak przypomnieć, że w połowie lipca ub.r. bitcoin kosztował poniżej 2 tys. dol. Zatem potencjał spadkowy jest jeszcze duży.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl