cryptocurrency-3409725_640.jpg

Jak długo będziemy czekać, aż kryptowaluty wedrą się do naszej codzienności? Niedługo. Facebook i inne największe komunikatory na świecie tworzą własne kryptowaluty. To fundamentalne zmiany dla rynku.

Adaptacja kryptowalut przez duże, międzynarodowe firmy nabiera tempa. Po ogłoszeniu wprowadzenia do użycia własnych kryptowalut przez amerykański bank J.P. Morgan Chase i szwajcarski Julius Baer do grona dołączają firmy oferujące aplikacje do wysyłania wiadomości, m.in. Facebook, Telegram, Signal, Line i Kakao. W sumie blisko dwa miliardy ludzie na świecie niebawem skorzysta z kryptowalut.


matrix-3109378_640.jpg

W połowie lutego jeden z największych banków – amerykański J.P. Morgan Chase ujawnił światu, że stworzył własną kryptowalutę JPM Coin. To może przynieść przełom w systemie bankowości.

W najbliższych miesiącach JPM Coin wejdzie w fazę prób i będzie wykorzystywany tylko do niewielkiej części transakcji amerykańskiego banku. Potencjał jednak jest ogromny. Według danych J.P. Morgan Chase pod koniec czwartego kwartału ub.r. zarządzał on aktywami (AuM) o wartości ok. 2 bilionów dolarów. Z kolei CNBC podaje, że codziennie transferuje on dla największych korporacji więcej niż 6 bln dol. Dla porównania kapitalizacja całego rynku kryptowalut wynosi obecnie ok. 134 mld dol., czyli tylko niewielką frakcję tego, czym zarządza bank.


kittens-3535404_640.jpg

W niedzielę 17 lutego przypadał międzynarodowy dzień kota. To dobra okazja, by przyjrzeć się, jaki wpływ na gospodarkę mają zwierzęta domowe i dlaczego jest praktycznie pewne, że w Polsce będzie się on sukcesywnie zwiększać.

W Unii Europejskiej kot jest najpopularniejszym zwierzęciem domowym. Mieszkańcy UE mają w sumie 74 miliony kotów, a ok. 8 mln mniej psów (dane FEDIAF). Mimo przypadającego święta futrzaków odwieczna walka o zainteresowanie pomiędzy psem i kotem nie jest przesądzona.

W Polsce akurat palmę pierwszeństwa ma pies. FEDIAF szacuje ich liczbę na ok. 7,5 mln, a kotów o milion mniej. W USA, gdzie zwierzę domowe ma prawie 70 proc. gospodarstw domowych, także wygrywają psy. W Azji również miejsce na najwyższym stopniu podium dzierży najlepszy przyjaciel człowieka.

Pozostawiając zatem kwestię zwycięstwa nierozwiązaną, warto przyjrzeć się, jaki wpływ na gospodarkę mają zwierzęta domowe?

100 mld dolarów na samą karmę i akcesoria

Fakt, że w ok. połowie wszystkich gospodarstw domowych w krajach rozwiniętych i rozwijających (badanie GFK Global) właściciele mają jakieś zwierzę (prócz kota czy psa, są to ptaki, rybki, małe ssaki czy małe gady), musi generować wpływ na gospodarkę.

Według danych Euromonitor International i APPA globalnie na żywność i produkty dla zwierząt domowych wydano 106,3 mld USD w 2016 r. Ok. 40 proc. tej kwoty przypada na Stany Zjednoczone. Należy jednak zauważyć, że szacunki nie obejmują usług (zwłaszcza weterynaryjnych), a także pośrednich skutków gospodarczych, które są wielokrotnie większe.

USA: 220 mld dolarów i milion miejsc pracy

W 2017 r. Center for Regional Analysis amerykańskiego George Mason University przygotowało szeroką analizę przemysłu związanego ze zwierzętami domowymi. Wynika z niej, że nasi pupile generują ok. 32 mld dolarów przychodów dla producentów żywności, licząc wyłącznie asortyment dla kotów oraz psów w USA. Do tego również dochodzą wpływy klinik weterynaryjnych – ponad 20 mld dol. Z kolei 4 mld dolarów domowe zwierzęta przynoszą sektorowi nieruchomości komercyjnych (chodzi sklepy, gabinety, „hotele”) oraz kolejne 4 mld USD firmom farmaceutycznym.

Ogólnie bezpośredni i pośredni (poprzez oddziaływanie np. na rolnictwo, transport, wykorzystanie surowców do pakowania i usługi ubezpieczeniowe) wpływ zwierząt domowych na amerykańską gospodarkę, według badań zamieszczonych w publikacji „The Economic Impact of the US Pet Industry”, wynosił w 2015 r. ok. 220 mld dolarów i przyczynił się do wygenerowania ok. 1 miliona miejsc pracy.

Boom dopiero przed Polską?

Chociaż wydatki na produkty i usługi związane z naszymi czworonożnymi czy skrzydlatymi przyjaciółmi są w Polsce znacznie skromniejsze niż w USA, to jednak ich wzrost jest znaczący.

Euromonitor International oblicza, że roczne przychody producentów żywności i akcesoriów to ok. 750 mln dolarów (2,85 mld zł). Kwota ta nie obejmuje jednak usług i pośredniego wpływu na gospodarkę. Bez problemu można ją, chociażby na podstawie badań w USA, ocenić na kilkanaście mld złotych. Dodatkowo według Euromonitora w latach 2011-2016 rosła ona każdego roku o 6,5 proc.

Online, premium, bio i z polisą na zdrowie…

Zgodnie ze światowymi tendencjami handel artykułami dla zwierząt domowych migruje w stronę internetu. W Chinach już ok. 40 proc. produktów dla pupili jest sprzedawana online, w Polsce ok. 10 proc.

Rynek żywności dla zwierząt, podobnie zresztą jak dla ludzi, podąża w stronę droższych, naturalnych posiłków. Zaczynają one być hipoalergiczne, wolne od GMO czy glutenu. Na niektórych rynkach pojawiają się również produkty BIO.

W przypadku usług coraz wyższe standardy, ale również i koszty, są w klinikach weterynaryjnych. W USA, czy Niemczech zaczynają być popularne prywatne ubezpieczenia zdrowotne, które za kwotę kilkuset dolarów czy euro rocznie pozwolą na najlepszą możliwą opiekę medyczną dla ich pupili.

 

Marcin Lipka – główny analityk

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl


woman-3373913_640.jpg

Żeby przetrwać tzw. rynek niedźwiedzia, część inwestorów angażuje się w proces zwany stakingiem. Umożliwia on osiąganie zysku, nawet gdy ceny kryptowalut tkwią w martwym punkcie.

Wartość jednego bitcoina oscyluje obecnie wokół 3,5 tys. dolarów, przy bardzo małym (jak na kryptowaluty) przedziale zmienności. Adaptacja kryptowalut do systemu finansowego i życia codziennego nie nastąpiła w takim stopniu, jak tego oczekiwano jeszcze rok temu. Obecny stan cenowy jest tego efektem. Nic dziwnego więc, że ludzie czy firmy zaangażowane w kryptowalutowy biznes szukają alternatywnych sposobów, by osiągać zysk.


analytics-3088958_640.jpg

Japoński regulator finansowy nie zgodzi się na wprowadzenie instrumentów pochodnych opartych o kontrakty terminowe. Będzie to kolejny cios dla kryptowalut, które nie są w stanie wybić się ze spadkowego trendu obserwowanego przez cały 2018 rok.

Wg doniesień agencji informacyjnej Bloomberg, Financial Services Agency (FSA), czyli nadzorca finansowy w Japonii, nie zezwoli na wprowadzenie do obrotu instrumentów pochodnych, takich jak np. kontrakty terminowe czy opcje. Instrumenty te są notowane już od końcówki 2017 r. na giełdach m.in. w USA. Japonia to jednak jeden z największych na świecie rynków kryptowalut i ruch ten może być kolejnym czynnikiem, który uniemożliwi odreagowanie istotnych spadków cenowych, jakie kryptowaluty poniosły w 2018 r.


crypto-6722635_640.jpg

Użytkownicy dwóch platform społecznościowych manipulowali cenami ponad 300 kryptowalut, w tym także bitcoina. Mediana wzrostów cen z tego tytułu wynosiła nawet ponad 20 proc.

Chociaż w końcówce 2018 r. ceny kryptowalut znacznie spadły w relacji do stanu sprzed 12 miesięcy, to prób oszustw z wykorzystaniem wirtualnych walut było nadal wiele. Manipulacjami zajmowały się m.in. amerykański Departament Sprawiedliwości oraz SEC (odpowiednik polskiego KNF). Z tematem zmierzyli się też naukowcy z uniwersytetów w Nowym Meksyku, Tulsie i Tel Avivie, w badaniu pt. „Ekonomia schematów pompuj i porzuć na kryptowalutach”.


cryptocurrency-3423264_640.jpg

Spadające ceny kryptowalut stają się coraz bardziej problematyczne dla ich indywidualnych wydobywców. Co najmniej 100 tys. kopiących kryptowaluty w ostatnim okresie musiało zaprzestać swojej działalności.

Od września br. odłączono ok. 1,4 mln serwerów (dane: Autonomous Research, Fundstrat Global Advisors). Trend ten nie może dziwić. Rok temu, w połowie grudnia, cena bitcoina wynosiła jeszcze 20 tys. dolarów. Inne większe kryptowaluty w tym okresie również osiągały swoje szczyty.

Siłą rzeczy spowodowało to silne zwiększenie zainteresowania wydobywaniem kryptowalut. Jednak już w połowie tego roku dało odczuć się mocną zadyszkę w tym biznesie. Znacznie obniżył się popyt na karty graficzne wykorzystywane do kopania kryptowalut. Przyczyniło się to do spadku cen akcji największego na świecie producenta kart graficznych, nVidia, z ok. 800 do 400 dolarów w sierpniu.

Obecne dociśnięcie cen kryptowalut w jeszcze większym stopniu wywołuje inny ciekawy efekt. Malachi Salcido, zarządzający jedną z największych firm w Ameryce Północnej trudniącej się m.in. kopaniem kryptowalut (Salcido Enterprises), przyznał na łamach agencji Bloomberg, że spadek cen kryptowalut spowodował równoczesny spadek marży na wydobyciu (przed podatkami i amortyzacją) z ok. 40 proc. do 20 proc. Jednakże ostatnie silne spadki cenowe i szybsze tempo wykruszenia się dużo mniejszych konkurentów spowodowało powrót tej marży do 40 proc.

Koncentracja kopania kryptowalut, ściślej mocy obliczeniowej, w dużo mniejszym kręgu wydobywców zwiększa ryzyko przeprowadzenia tzw. ataku 51-procentowego. W przypadku takiego ataku część lub wszystkie transakcje mogą zostać cofnięte. Można także powstrzymać nowe transakcje przed ich przeprowadzeniem oraz wydawać kryptowalutę de facto dwa razy (zjawisko double spending), coś, co jest obecnie praktycznie niemożliwe. Nie jest to tylko teoretyczne zagrożenie. Zjawisko to wystąpiło już w przypadku dwóch kryptowalut: zencash i bitcoin gold, w tym drugim z rynku ubyło ok. 18 mln dolarów (w maju tego roku).

Bieżąca sytuacja na rynku kryptowalut zdecydowanie sprzyja największym firmom, które są w stanie obniżać koszt jednostkowy poprzez efekt skali. Aby wydobycie dla mniejszych podmiotów było znowu bardziej opłacalne, ceny kryptowalut musiałyby na stałe wzrosnąć. Większości małym podmiotom przy bieżących poziomach cenowych po prostu nie opłaca się wydobywać.

Tymczasem ceny kryptowalut w dalszym ciągu szorują po dnie. W wielu przypadkach kursy pozostają przy najniższych poziomach od ponad roku. Cena bitcoina, stanowiącego nieco ponad połowę całego rynku, oscyluje w okolicy 4 tys. Trudno powiedzieć, czy to już jest dno. Jednakże oprócz splotu wielu czynników niesprzyjających wirtualnym walutom wagi nabiera jeden dodatkowy.

Oferty publiczne na rynku kryptowalut, tzw. ICO, są od jakiegoś czasu na świeczniku władz federalnych USA. W całym 2016 r. w ICO zebrano mniej niż 100 mln dolarów. Według ostatniego raportu ICObench, do końca października tego roku była to kwota 22,8 mld dolarów. Silniejsze przeciwdziałanie oszustwom mocno studzi entuzjazm do nowych ICO.

W związku z tym duża część zebranych w ten sposób kryptowalut, głównie ether i bitcoin, może być sprzedawana. Presja na ceny kryptowalut może więc przedłużyć się na pierwsze miesiące nowego roku.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl


bitcoin-2643160_640.jpg

Cena bitcoina wprawdzie odbiła się od dna o ok. 10 proc., ale nie musi to wcale oznaczać końca trendu spadkowego. Napływające na rynek informacje nie są pozytywne.

Ostatnie spadki na rynku kryptowalut zawiodły wiele z nich do ponadrocznych dołków cenowych. Cena bitcoina spadła przed pięcioma dniami w okolice 3,7 tys. dolarów, czyli do najniższego poziomu od 14 miesięcy. Co prawda później obserwowaliśmy odbicie, które doprowadziło do blisko 20-procentowego wzrostu, ale pod koniec tygodnia cena znów cofnęła się w okolicę 4 tys. dolarów.

Potencjalnie złym znakiem dla rynku kryptowalut jest wyjście z obszaru wielomiesięcznej konsolidacji cenowej. Poprzednie dwa miesiące były relatywnie spokojne dla bitcoin i całego rynku. Obecnie jednak notowania kryptowalut znów cechuje duża zmienność, z której były zresztą znane.

Rynek ugiął się pod ciężarem m.in. widma regulacji, ataków hakerskich. Zaszkodziły także nieudane próby wprowadzenia funduszy ETF opartych o bitcoina do obrotu na giełdzie w USA. Problemem dla kryptowalut cały czas pozostaje brak pozytywnych informacji, które mogłyby ten rynek podnieść. Jakie informacje mogłyby okazać się korzystne? W dużym uproszczeniu chodzi o regulacje. Instytucje finansowe nie zwiększą bowiem swojej ekspozycji na kryptowaluty dopóty, dopóki rynek nie będzie w większej mierze uregulowany.

Na tropie dwóch obywateli Iranu

A ostatnie informacje niekoniecznie wspierają poprawę sentymentu, przynajmniej nie w okresie, kiedy rynek kryptowalut znajduje się pod dużą presją. W środę Urząd Kontroli Aktywów Zagranicznych (Office of Foreign Assets Control) w USA po raz pierwszy opublikował adresy (unikalne ciągi cyfr i znaków), które przypisał do konkretnych dwóch osób zamieszkujących w Iranie. Chodzi o transakcje z użyciem bitcoina. W założeniu charakteryzuje je anonimowość, lecz nie są one prywatne (rejestr wszystkich transakcji jest publiczny).

Amerykański urząd nie podał, w jaki sposób zdołał połączyć wspomniane adresy z dwójką obywateli Iranu. Jest jednak jasne, że przeprowadzili oni blisko 7 tys. transakcji wartych miliony dolarów, a duża część procesowanych bitcoinów pochodziła z ponad 200 ataków hakerskich typu ransomware (z wykorzystaniem wirusa SamSam).

W dłuższej perspektywie działania władz, które ukracają taki proceder, są pozytywne. Jednak krótkoterminowo, kiedy mamy do czynienia ze znacznymi spadkami ceny bitcoina i zwiększonym poziomem wahań oraz emocji, tego typu informacja może dodatkowo obniżać popyt na bitcoina. Negatywnie przekłada się to również na cały rynek, biorąc pod uwagę, że sam bitcoin stanowi nieco ponad 50 proc. jego wartości.

Gwiazdy dostały po kieszeni

Rzecz nabiera dodatkowej wagi, gdy amerykańska agencja SEC (odpowiednik polskiego KNF) informuje o karach, jakie znany bokser Floyd Mayweather oraz producent muzyczny DJ Khaled muszą ponieść za nielegalne promowanie ICO, oferty publicznej w świecie kryptowalut. Zgodzili się oni zapłacić odpowiednio 600 tys. i 150 tys. dolarów kary za ekspozycje ICO przede wszystkim na swoich kontach w mediach socjalnych, gdzie mają miliony subskrybentów. Promując ICO, nie umieszczali jednocześnie informacji, że emitenci płacili im każdorazowo za tego typu reklamę. Rozstrzygnięcia najprawdopodobniej zmniejszy nieco entuzjazm innych rozpoznawalnych osób, które także mogły rozważać wspieranie ICO. To z kolei może przekładać się na mniejsze zainteresowanie cyfrową emisją oraz prawdopodobieństwo spadków cen.

Małym światełkiem w tunelu są zamiary szefów amerykańskiej giełdy Nasdaq oraz Intercontinental Exchange Inc., właściciela giełdy w Nowym Jorku (NYSE), którzy zamierzają wprowadzić kontrakty terminowe oparte o cenę bitcoina. W przypadku Nasdaq chodzi o anonimową informację zdobytą przez Bloomberg. W drugim przypadku wieści są już oficjalne, a pierwsze notowanie ma się odbyć 24 stycznia.

Światełko nie bez powodu nie zmienia się w światło. Podobne kontrakty w grudniu ub.r wprowadziły również inne giełdy w USA: CME oraz Cboe (obie z Chicago). Zbiegło się w czasie z gwałtownymi wzrostami cen kryptowalut. Jednak wkrótce po tym zaczął się stopniowy spadek. Obecna sytuacja na rynku jest diametralnie odmienna.

W tamtym okresie kontrakty wprowadzane były w silnym trendzie wzrostowym, obecnie obserwujemy spadki. Nie należy więc oczekiwać, żeby kontrakty miały podobny efekt co rok temu. Początkowe zainteresowanie może jednak nieco zwiększyć popyt na bitcoina, co przy sprzyjających okolicznościach może mieć pozytywne przełożenie na cenę największej z kryptowalut, a pośrednio również na inne.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl


shopping-venture-728407_640.png

Hasła Black Friday i Cyber Monday brzmią w reklamach już od początku listopada. Tradycyjne i internetowe sklepy kuszą klientów obniżkami cen nawet o 70 procent. W wielu zakątkach świata właśnie trwa długi wyprzedażowy weekend.

Dla amatorów zakupów to gratka, dla sprzedawców żniwa. Tym pierwszym opłaca się czekać po kilka miesięcy, aby upatrzoną rzecz, np. telewizor czy konsolę do gier, kupić o połowę taniej. Ci drudzy w przecenach widzą szansę na nadzwyczajne obroty oraz przewietrzenie sklepowych półek i magazynów.

Co klienci w Europie zawdzięczają sklepom w Ameryce?

Dane z USA mówią, że handlowcy się nie mylą. Na listopadowe wyprzedaże Amerykanie wydają co roku 50-60 mld dolarów. Niestety, polowanie na okazje nie odbywa się bez ofiar. W 2008 r. tłum czekających na otwarcie sklepu w stanie Nowy Jork stratował 34-letniego mężczyznę.

Do Europy Black Friday, jako dzień cenowych okazji, przeniósł się właśnie z Ameryki Północnej, gdzie nazajutrz po przypadającym w czwarty czwartek listopada Święcie Dziękczynienia domy towarowe urządzały wyprzedaże.

Kolejny ważny krok na drodze do popularyzacji zakupowego szaleństwa wiązał się z rozwojem e-commerce. Gdy handel w znacznej części przeniósł się do cyberprzestrzeni, sprzedawcy postanowili zwabić kupujących sloganem Cyber Monday. Ponieważ jednak wiele sklepów sprzedaje towary zarówno w salonach stacjonarnych, jak i w serwisach internetowych, dwa nieformalne zakupowe święta scaliły się w jeden długi weekend cenowych hitów.

Niektóre platformy zakupowe poszły jeszcze dalej. Giganci na tym rynku, zapraszają na cały tydzień wyprzedaży – 23-30.11.br.

Obniżki cen przestały być domeną sprzedawców towarów, najczęściej ubrań, elektroniki, zabawek czy kosmetyków. Usługodawcy starają się dotrzymywać kroku. W listopadzie można więc kupić tańsze bilety lotnicze, kursy promem z 50-procentowym rabatem czy też zagraniczne wycieczki turystyczne w cenach niższych o np. 200 euro. Promocje zdarzają się nawet w komisach z używanymi samochodami.

Zakupowe okno na świat

– Teorie w psychologii mówią, że gdy coś staje się normą kulturową, jednostka staje się bezbronna i dołącza do ogółu, w przeciwnym razie odczuwa niepokój i czuje się nieakceptowalna. Dawniej taką normą mogło być chodzenie do kościoła, a dziś chodzenie do centrów handlowych czy też korzystanie z wyprzedaży – tak Marcin Florkowski, dr psychologii, tłumaczy rosnące uzależnienie kupowania nowych rzeczy. I chociaż wielka popularność wyprzedaży nie świadczy o nas najlepiej, to wobec okazji przygotowanych na Black Friday i Cyber Monday trudno przechodzić obojętnie. Tym trudniej, że internetowy handel przybliża okazje z całego świata na wyciągnięcie ręki.

Na platformie ebay.com markowy system nagłaśniający można w ostatni weekend listopada kupić za niespełna 100 dolarów, podczas gdy normalnie kosztuje 250 USD. Nowoczesny 55-calowy telewizor potaniał z 2,3 tys. dol. do niespełna 1,3 tys., smartfon topowej firmy zamiast blisko 900 dol. kosztuje teraz 599,99.

Amazon w Wielkiej Brytanii urządza wyprzedaż z okazji Black Friday w okresie 16-25 listopada i proponuje m.in. kamerę internetową za 25 funtów obniżoną z 90 funtów, tańszy o 52 proc. ekspres do kawy znanego i cenionego producenta, przecenioną ze 120 do 45 funtów maszynkę do golenia.

W polskim serwisie Allegro wśród najpopularniejszych ofert na Black Friday znajduje się m.in. materac do sypialnianego łóżka, który okazyjnie kosztuje 299 zł zamiast 1139 zł. Obok towarów przecenionych na cały weekend znajdują się tu także cenowe przeboje dnia, np. zestaw markowych klocków obniżony z 379,99 do 266 zł.

Płać na własnych warunkach. Porównuj ceny, nie przeceny

Na zakupach w zagranicznych sklepach opłaca się posługiwać walutą sprzedawcy. W przeciwnym razie klient naraża się na prowizje i przewalutowania, do których dochodzi na warunkach narzucanych przez banki. Aby tego uniknąć, można skorzystać np. z oferty serwisu Cinkciarz.pl, gdzie użytkownicy mogą wymieniać 26 walut.

– W porównaniu do listopada ub.r. kursy najpopularniejszych par walutowych, najogólniej mówiąc, preferują dziś klientów, którzy dysponują dolarami. Amerykańska waluta od co najmniej kilku tygodni trzyma się bowiem na mocnej pozycji zarówno w zestawieniu z euro czy funtem, jak i grupą walut państw rozwijających się, w tym np. złotym. Mimo to zakupy w sklepach zagranicznych nadal mogą być korzystne dla klientów z Polski. Wiele towarów udaje się tam kupić po prostu taniej. Należy jednak uważać, zwłaszcza w okresie Black Friday i Cyber Monday, na pułapki cenowe. Sklepy stosują różne sztuczki, by przyciągnąć naszą uwagę. Czasami przed wyprzedażami podnoszą ceny, by później obniżka wyglądała jeszcze bardziej spektakularnie – tłumaczy Bartosz Grejner, analityk rynkowy Cinkciarz.pl.

Dlatego przy decyzji o wyborze towaru nie powinniśmy się kierować skalą przeceny, tylko na chłodno porównać realne koszty zakupu wybranego towaru w różnych sklepach i w różnych krajach.

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl


dollar-2931882_640.png

Cena bitcoina spada do granicy 4 tys. dolarów. To najniższy poziom od października 2017 r. Jeszcze tydzień temu najpopularniejsza kryptowaluta kosztowała o 35 proc. więcej. Przeceny nie wywołał jeden czynnik, nałożyło się ich przynajmniej kilka.

Jakkolwiek spojrzeć na tegoroczny spadek kryptowalut, liczby robią wrażenie. Wartość całego rynku zmniejszyła się o ok. 650 mld dolarów (z blisko 800 do zaledwie 145 mld dol.). Sam bitcoin w swoim szczycie był wart niemal pięciokrotnie więcej niż dziś, a ethereum, trzecia co do wielkości kryptowaluta, nawet dziesięciokrotnie.

Ogromne spadki zbiegły się w czasie z tzw. hard forkiem bitcoin casha, czyli wprowadzeniem nowego oprogramowania, które de facto powoduje podzielenie kryptowaluty na dwie. Taki zabieg to zwykle duży element niepewności, dlatego jeszcze przed zaplanowanym na 15 listopada podziałem część uczestników rynku wolała się zabezpieczyć i ograniczyć kryptowalutowe inwestycje.

Od kilku miesięcy kryptowalutom ciąży także widmo pozwów sądowych, które SEC (amerykański odpowiednik KNF) rzekomo przygotowuje przeciw wielu podmiotom związanym przede wszystkim z ICO, tj. ofertą publiczną kryptomonet. W miniony piątek, dzień po wspomnianym “hard forku”, SEC ogłosił, że firmy Airfox i Paragon Coin. Inc. będą musiały zapłacić po 250 tys. dol. kompensacji inwestorom za niezarejestrowanie swoich ICO jako papierów wartościowych. Będą ponadto musiały zarejestrować swoje tokeny (z ICO) jako papiery wartościowe.

Rejestracja oznacza większe restrykcje, których wcześniej ICO było praktycznie pozbawione. Zwiększyły się obecnie szanse, że SEC szykuje kolejne kary i w praktyce zwiąże ręce następnym podmiotom. Część inwestorów i podmiotów, by uprzedzić ten ruch, również prawdopodobnie zmniejsza swoją ekspozycję na kryptowaluty, co dodatkowo wzmaga falę wyprzedaży.

Choć wydaje się, że “hard fork”, wyroki SEC i pozbywanie się w szybkim tempie kryptowalut w związku z ICO to główne powody obecnej wyprzedaży, nie należy zapominać, że już przez ostatnie dwa miesiące cały rynek znajdował się blisko najniższych poziomów od listopada ub.r. Okres niskich, ale stabilnych notowań, został brutalnie zakończony, nałożeniem się negatywnych czynników i przebiciem kolejnych psychologicznych barier (najpierw 6 tys., a potem 5 tys. dol.), co jeszcze bardziej przyspieszyło przecenę.

Wysoka zmienność, z jakiej znane są kryptowaluty, powróciła, przynajmniej na najbliższe tygodnie. Choć możemy, i najprawdopodobniej będziemy, w pewnym momencie obserwować odreagowanie i wzrosty cen, spekulacyjny charakter tych ruchów powoduje, że cena bitcoina w ciągu tygodnia może wynieść 3 tys. dol., ale równie dobrze wrócić do 6 tys. Tu warto jednak przypomnieć, że w połowie lipca ub.r. bitcoin kosztował poniżej 2 tys. dol. Zatem potencjał spadkowy jest jeszcze duży.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl