3724.jpg

Szacowana przez MRPiT stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła w kwietniu br. 6,3%, co oznacza, że w porównaniu do poprzedniego miesiąca spadła o 0,1 punktu proc.

Kwiecień jest drugim miesiącem z rzędu, gdy liczba zarejestrowanych bezrobotnych w urzędach pracy zmniejszyła się.

Pandemia COVID-19 i wprowadzone w związku z nią ograniczenia, nie wywarły na polskiej gospodarce tak drastycznych zmian jakie zapowiadano wiosną ubiegłego roku. Relatywnie dobra sytuacja na rynku pracy, to bez wątpienia efekt działań jakie wprowadziliśmy, by ochronić miejsca pracy – powiedziała wiceminister Iwona Michałek.

W zakresie instrumentów nadzorowanych przez resort  pracy do końca kwietnia br. powiatowe i wojewódzkie urzędy pracy przyznały wsparcie dla 7,3 mln miejsc pracy.

Ze wstępnych danych MRPiT wynika, że liczba zarejestrowanych bezrobotnych w urzędach pracy w kwietniu br.  wyniosła 1 053,3 tys. osób i –  w porównaniu do końca marca br.  liczba ta spadła o 25,1 tys. osób, czyli o 2,3%.

Najniższą stopę bezrobocia rejestrowanego zanotowano w województwie wielkopolskim (3,7%), a najwyższą w warmińsko-mazurskim (10,1%).

W kwietniu br. według wstępnych danych  pracodawcy zgłosili do urzędów pracy 107,4 tys. wolnych miejsc pracy i miejsc aktywizacji zawodowej tj. o 10,5 tys. (8,9%) mniej niż w marcu br. i o 49,2 tys. (84,4%) więcej niż w kwietniu 2020 r.

W marcu br. roku Polska trzeci miesiąc z rzędu była krajem o najniższej w Unii Europejskiej  stopie bezrobocia liczonej według definicji przyjętej przez Eurostat. W marcu br., podobnie jak w styczniu i lutym br., tzw. zharmonizowana miesięczna stopa bezrobocia wyrównana sezonowo wyniosła w Polsce 3,1%, podczas, gdy w UE (27) wyniosła 7,3%, a w strefie euro – 8,1%.

MRPiT



Szacowana przez MRPiT stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła w kwietniu 2021 roku 6,3%, co oznacza, że w porównaniu do poprzedniego miesiąca spadła o 0,1 punktu proc. – poinformował w piątek resort.

Zdaniem resortu kwiecień jest drugim miesiącem z rzędu, gdy liczba zarejestrowanych bezrobotnych w urzędach pracy zmniejszyła się.

Ministerstwo wyjaśniło, że do końca kwietnia br. powiatowe i wojewódzkie urzędy pracy przyznały wsparcie dla 7,3 mln miejsc pracy.

„Ze wstępnych danych MRPiT wynika, że liczba zarejestrowanych bezrobotnych w urzędach pracy w kwietniu br. wyniosła 1 053,3 tys. osób i – w porównaniu do końca marca br. liczba ta spadła o 25,1 tys. osób, czyli o 2,3 proc.” – poinformowano.

Resort przekazał ponadto, że najniższą stopę bezrobocia rejestrowanego zanotowano w województwie wielkopolskim (3,7 proc.), a najwyższą w warmińsko-mazurskim (10,1 proc.).

Dodano, że w kwietniu br. – według wstępnych danych – pracodawcy zgłosili do urzędów pracy 107,4 tys. wolnych miejsc pracy i miejsc aktywizacji zawodowej tj. o 10,5 tys. (8,9 proc.) mniej niż w marcu br. i o 49,2 tys. (84,4 proc.) więcej niż w kwietniu 2020 r.

Jak podkreślono, w marcu br. roku Polska trzeci miesiąc z rzędu była krajem o najniższej w Unii Europejskiej stopie bezrobocia liczonej według definicji przyjętej przez Eurostat.

„W marcu br., podobnie jak w styczniu i lutym br., tzw. zharmonizowana miesięczna stopa bezrobocia wyrównana sezonowo wyniosła w Polsce 3,1 proc., podczas, gdy w UE(27) wyniosła 7,3 proc., a w strefie euro – 8,1 proc.” – zwrócono uwagę.

MRPiT



Liczba pracujących w Polsce według stanu w dniu 31 grudnia 2020 r. wyniosła 9622,8 tys. osób i było to mniej o 0,7% niż przed rokiem, podczas gdy w końcu grudnia 2019 r. względem stanu z końca grudnia 2018 r. liczba pracujących wzrosła o 2,2%.
31 grudnia 2020 r. pracujący w sektorze prywatnym stanowili większość, bo 68,4%. Było to nieznacznie więcej niż przed rokiem (o 0,1 p. proc.).

Biorąc pod uwagę rodzaj działalności, najwięcej osób pracowało w sekcji Przetwórstwo przemysłowe. Według stanu w dniu 31 grudnia 2020 r. w tej sekcji pracowało 2420,8 tys. osób, w tym dominowali pracujący w sektorze prywatnym (97,9%). W stosunku do sytuacji sprzed roku liczba pracujących w sekcjach zmieniła się. Największy wzrost liczby pracujących, w analizowanych sekcjach, w porównaniu ze stanem z dnia 31 grudnia 2019 r. nastąpił w sekcji Informacja i komunikacja (o 2,4%). O około 2% wzrosła w tym czasie również liczba pracujących w sekcjach: Działalność profesjonalna, naukowa i techniczna; Transport i gospodarka magazynowa oraz Dostawa wody; gospodarowanie ściekami i odpadami; rekultywacja. Niewielki, równy 0,2%, wzrost liczby pracujących zanotowano w sekcji Budownictwo. W pozostałych analizowanych sekcjach liczba pracujących zmniejszyła się. Największy spadek dotyczył pracujących w sekcji Działalność finansowa i ubezpieczeniowa, gdzie ubyło 6,0% pracujących. W pozostałych sekcjach ubytek ten wyniósł od 3,3% do 0,2%.

W statystyce rynku pracy stosowane jest pojęcie przeciętne zatrudnienie podawane w etatach. Wyraża ono średnią wielkość zatrudnienia obliczoną dla badanego okresu na podstawie ewidencyjnego stanu zatrudnienia.
W 2020 r. przeciętne zatrudnienie w Polsce wyniosło 9106,0 tys. etatów. W stosunku do 2019 r. było to mniej o 1,0%. Była to sytuacja odwrotna niż w 2019 r. (wobec 2018 r.), kiedy przeciętne zatrudnienie wzrosło o 2,2%.

W analizowanym okresie najwyższy wzrost przeciętnego zatrudnienia wystąpił w sekcjach Działalność profesjonalna, naukowa i techniczna oraz Informacja i komunikacja – po 3,1%. W stosunku do 2019 r. przeciętne zatrudnienie zmniejszyło się w większości sekcji, przy czym największy spadek etatów wystąpił w sekcji Administrowanie
i działalność wspierająca (o 5,4%). W 2020 r. najwyższe przeciętne zatrudnienie nadal notowano w sekcji Przetwórstwo przemysłowe – 2345,2 tys. etatów.
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej w Polsce w 2020 r. wyniosło 5167,47 zł.

W porównaniu z 2019 r. wzrosło o 5,0%, wzrost ten był niższy od notowanego w 2019 r. (wobec 2018 r.) – wówczas wyniósł 7,2%. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto pozostało zróżnicowane m.in. ze względu na sektor własności. W sektorze publicznym wyniosło 5900,60 zł, a w sektorze prywatnym 5013,54 zł.
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze publicznym w 2020 r. było o 14,2% wyższe od przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto ogółem, natomiast w sektorze prywatnym niższe o 3,0%.

Biorąc pod uwagę sekcje PKD w 2020 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto
wahało się od 3793,01 zł w sekcji Zakwaterowanie i gastronomia do 9250,85 zł w sekcji Informacja i komunikacja.
W 2020 r. w porównaniu do 2019 r. odnotowano wzrost przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto we wszystkich analizowanych sekcjach PKD. Największy w sekcji Edukacja (o 8,8%). Natomiast najmniejszy wzrost analizowanego wynagrodzenia wystąpił w sekcji Zakwaterowanie i gastronomia (o 0,8%).

Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w 2020 r. pozostało zróżnicowane także w regionach. W warszawskim stołecznym omawiane wynagrodzenie było najwyższe i wyniosło 6839,72 zł. Było to więcej o 2076,66 zł niż w regionie warmińsko-mazurskim, gdzie zanotowano najniższą jego wartość.

GUS


ekonomia_informacje-72.jpg

Wskaźnik Rynku Pracy (WRP) informujący z wyprzedzeniem o przyszłych zmianach wielkości bezrobocia w kwietniu 2021r. wzrósł w porównaniu do marca o 0,4 punktu.
Przez ostatnie cztery miesiące wskaźnik malał, jednak w ciągu ostatniego roku charakteryzuje się on zwiększoną zmiennością, co odzwierciedla niepewność wśród uczestników rynku, w tym niepewność co do polityki kadrowej w firmach. Przedsiębiorstwa dość ostrożnie podchodzą do kreacji nowych miejsc pracy, co zmniejsza szanse zatrudnieniowe wśród osób poszukujących pracy. Co więcej, niezmiennie istnieje strukturalny problem niedopasowania podaży do popytu na pracę.

Stopa bezrobocia rejestrowanego zmalała w ujęciu miesięcznym o 0,1 punktu procentowego. Z kolei, po wyeliminowaniu wahań sezonowych nie zmieniła swej wartości w ujęciu miesięcznym, i wyniosła 6,0%.

Aktualnie trzy składowe wskaźnika oddziałują w kierunku wzrostu jego wartości, wpływ jednego jest neutralny, natomiast pozostałe trzy składowe zapowiadają spadek stopy bezrobocia w najbliższym czasie.

Najmniej pozytywne informacje płyną z danych dotyczących szans zatrudnieniowych osób bezrobotnych. W marcu, w porównaniu do lutego napływ nowych ofert zatrudnienia zmalał o blisko 25 tys. ogłoszeń (spadek o 21% w ujęciu miesięcznym). Co więcej, tendencję tę obserwujemy od grudnia zeszłego roku, kiedy to odnotowano lokalny szczyt napływu ogłoszeń o wolnych miejscach pracy. Co prawda, w porównaniu do marca zeszłego roku liczba wakatów jest większa, jednak trudno porównywać obecną sytuację z tą sprzed roku, kiedy początkowy okres pandemii wywołał panikę zarówno u pracodawców, jak i u poszukujących pracy. Jednak, w porównaniu do marca 2019 roku, liczba nowych wakatów zgłoszonych do urzędów pracy była również mniejsza o nieco ponad 14%. Wartości te wskazują, iż przedsiębiorcy nadal stosunkowo ostrożnie podchodzą do kreowania nowych miejsc pracy. O skali niedopasowania popytu na pracę do jej podaży świadczy wysoki odsetek niewykorzystanych ofert pracy. W ubiegłym roku średnio ponad 68% ofert pracy pozostało nieobsadzonych osobami bezrobotnymi.

Stosunkowo niewielka podaż ofert pracy trafiających do Urzędów Pracy oraz ich niedostosowanie do kwalifikacji i umiejętności osób bezrobotnych powoduje relatywnie niski odpływ z bezrobocia do zatrudnienia. O ile, liczba osób bezrobotnych, którzy wyrejestrowali się z urzędów pracy z tytułu podjęcia zatrudnienia właściwie nie uległa zmianie w ujęciu miesięcznym (spadek o 2%), to nadal jest istotnie mniejsza niż napływ nowych wakatów.

W marcu, napływ do bezrobocia wzrósł w ujęciu miesięcznym o 4%, co z jednej strony zwiększa szansę na znalezienie odpowiednich pracowników na wolne miejsca pracy, z drugiej jednak bezpośrednio zapowiada wzrost stopy bezrobocia. Znalezienie pracowników o odpowiednich kwalifikacjach nie jest jednak według pracodawców zadaniem łatwym. Ponad 30% pracodawców wskazuje na takie trudności. Przed rokiem, na początku pandemii, gdy pracodawcy nie myśleli o zatrudnianiu nowych pracowników odsetek ten był niższy od obecnego o 10 punktów procentowych.

O mało optymistycznej sytuacji osób bezrobotnych świadczy również fakt, że pogorszyły się nieco prognozy menedżerów przedsiębiorstw przemysłowych co do zmian wielkości zatrudnienia. Nieznacznie przeważa odsetek firm prognozujących redukcję wielkości zatrudnienia nad tymi planującymi przyjęcia; w przekroju według wielkości firm, małe planują zwalniać a duże zatrudniać.
Ponownie zmniejszyła się agregatowa kwota wypłaconych zasiłków dla bezrobotnych (o nieco ponad 5% w ujęciu miesięcznym). Systematyczny spadek tej kategorii występuje od grudnia zeszłego roku, co oznacza, że wpływ skokowej zmiany wysokości zasiłku dla bezrobotnych ma obecnie charakter wygaszający. Niezmiennie nierozwiązany zostaje problem stosunkowo małego odsetka osób rejestrujących się jako bezrobotne, które mają prawo do tego świadczenia. Od sześciu miesięcy maleje także liczba osób zwolnionych z przyczyn leżących po stronie zakładów pracy.

BIEC



Od pierwszego kwartału 2020 roku europejski rynek pracy boryka się z pandemią COVID-19. Wiele państw członkowskich Unii Europejskiej (UE) wdrożyło środki, takie jak praca krótkoterminowa lub wsparcie finansowe dla przedsiębiorstw, aby złagodzić wpływ kryzysu zdrowotnego na zatrudnienie. Mogło to do pewnego stopnia pomóc w ograniczeniu zwolnień masowych. Jednak osoby, które powinny były podjąć pracę lub utrzymać zatrudnienie w wyniku odnowienia umowy na czas określony, mogły zostać bezpośrednio dotknięte pogorszeniem koniunktury gospodarczej i zamknięciem przedsiębiorstw lub podmiotów publicznych.

W czwartym kwartale 2020 r. 188,7 mln osób, czyli 72,6% ogółu ludności UE w wieku 20-64 lata, było zatrudnionych w porównaniu z 186,6 mln lub 71,7% w drugim kwartale 2020 r. I 191,4 mln lub 73,2% w czwartym kwartale 2019 r.

Zatrudnienie mężczyzn w UE w okresie od czwartego kwartału 2019 r. do czwartego kwartału 2020 r. spadło o 1,7 mln. Oznacza to spadek wskaźnika zatrudnienia o 0,9 punktu procentowego (z 79,1% do 78,2%), podczas gdy zatrudnienie kobiet spadło o 1,0 mln, spadek wskaźnika zatrudnienia o 0,4 pkt. proc. (z 67,4% do 67,0%) w tym okresie.

Największe spadki wskaźnika zatrudnienia w Hiszpanii, Estonii i na Litwie

Niemal wszystkie państwa członkowskie UE, z wyjątkiem Polski, Luksemburga, Malty i Grecji, odnotowały spadek wskaźników zatrudnienia między czwartym kwartałem 2019 r. a czwartym kwartałem 2020 r., przy czym spadek o ponad 2 pkt. proc. odnotowano w Hiszpanii, Estonii i na Litwie.

Zatrudnienie na czas określony pod koniec 2020 r. wciąż poniżej poziomów z 2019 r.

Umowy na czas określony stanowiły 10,6% całkowitego zatrudnienia w UE w ostatnim kwartale 2020 r., czyli nieco więcej niż jedna na dziesięć osób zatrudnionych w UE była zatrudniona na umowę czasową.

EUROSTAT



W Polsce w 2019 r. aktywność zawodowa osób powyżej 50. roku życia była mniejsza niż przed rokiem. W tej grupie wiekowej zmniejszyła się liczba aktywnych zawodowo i zwiększyła się liczba osób biernych zawodowo. Przełożyło się to na spadek współczynnika aktywności zawodowej. Stopa bezrobocia spadła, ale jednocześnie odnotowano nieznaczny spadek wskaźnika zatrudnienia.

W 2019 r. w Polsce udział osób powyżej 50. roku życia w ogólnej liczbie ludności wyniósł 37,4%. Proces starzenia się ludności, także odsetek osób powyżej 50. roku życia w populacji jest zróżnicowany regionalnie. Graficzna prezentacja tego zjawiska z uwzględnieniem podziału na gminy wskazuje na tworzenie się skupisk gmin o zbliżonych wartościach (Mapa 1). W układzie przestrzennym najwyższym udziałem osób powyżej 50. roku życia w ogólnej liczbie ludności charakteryzowały się obszary Polski wschodniej, środkowej i południowej.
Natomiast relatywnie najmniejszym udziałem analizowanej grupy charakteryzowały się gminy położone na terenie województwa wielkopolskiego oraz w województwach w północnej części Polski.

Zmieniająca się sytuacja na rynku pracy wskazuje na potrzebę większego wykorzystania potencjału pracujących w wieku produkcyjnym liczących 50 lat i więcej. Wymagałoby to podjęcia działań skupionych na zatrzymaniu pracowników, wśród których ryzyko zaprzestania aktywności zawodowej jest wysokie ze względu na osiąganie wieku uprawniającego do przejścia na emeryturę.

W Polsce w 2019 r. pracowało 4 484 tys. osób powyżej 50. roku życia. W porównaniu z rokiem poprzednim liczba pracujących w tej grupie wieku zmniejszyła się o 0,6%. Spadek wystąpił wśród pracujących kobiet, których ubyło 27 tys., natomiast liczba pracujących mężczyzn pozostała na tym samym poziomie. W tym czasie wśród pracujących nadal przeważali mężczyźni (56,1%).

GUS


flagi-swiata-09.20.jpg

Mimo kolejnej fali pandemii i długotrwałego zamknięcia wielu największych gospodarek UE powrót Polski do poziomu PKB sprzed pandemii będzie możliwy już na początku 2022 roku – powiedziała Obserwatorowi Finansowemu Beata Javorcik, Główna Ekonomistka EBOR.

Tym samym Główna Ekonomistka EBOR podtrzymała prognozy wzrostu dla Polski z jesieni 2020 roku. Dodała też, że szybka i zdecydowana polityka luzowania pieniężnego prowadzona przez Narodowy Bank Polski, jak również program skupu aktywów, pomogły zmniejszyć negatywne skutki pandemii na polską gospodarkę. „Świadczy to o tym, że polski bank centralny dobrze wykorzystał doświadczenia innych banków centralnych z okresu globalnego kryzysu finansowego” – powiedziała Javorcik.

  • Obserwator Finansowy: Pod koniec 2020 roku EBOR prognozował, że Polska powróci do poziomu PKB sprzed pandemii na początku 2022 roku. Czy teraz – w kontekście kolejnej fali pandemii w Polsce i perspektywy długotrwałego zamknięcia wielu gospodarek w UE, w tym – gospodarki niemieckiej – należałoby przewidywać, że ten okres się wydłuży? Jaki będzie wzrost PKB w 2021, a jaki w 2022?

Beata Javorcik: Recesja w 2020 okazała się płytsza od spodziewanej, a prognozowane przez nas odbicie w wysokości co najmniej o 3 proc. w tym roku będzie wystarczające, żeby rok 2022 zacząć od poziomu PKB sprzed pandemii. Nasza prognoza wzrostu PKB na ten rok i tak jest względnie konserwatywna w porównaniu z innymi ważnymi ośrodkami prognostycznymi.

Szczegółowe prognozy gospodarcze zostaną zaprezentowane na Dorocznym Zgromadzeniu EBOR-u, które odbędzie się 29 czerwca br. Będą się one odnosiły do sytuacji gospodarczej w krajach działalności banku (głównie kraje Europy Środkowo-Wschodniej, Kaukazu, Azji Centralnej, Afryki Północnej i Bliskiego Wchodu oraz Turcja), a więc nie będą one prognozowały sytuacji ekonomicznej Niemiec.

  • Siłą polskiej gospodarki w 2020 roku był eksport, zwiększył się np. udział eksportu do Niemiec, a jednocześnie wielu ekspertów mówi, że pandemia może zmienić powiązania handlowe na świecie, kierunki globalnych łańcuchów wartości. Tak będzie? Czeka nas deglobalizacja? Siłą będą lokalne powiązania?

Przedwcześnie jest mówić o deglobalizacji. Zapewne spadnie stopa wzrostu światowego eksportu, bo wymiana handlowa nie może przecież rosnąć bez końca oraz wykorzystano już większość możliwości na lokowanie produkcji w miejscach z tańszą siłą roboczą. Natomiast oczekiwałabym wzrostu eksportu usług, które umożliwi praca zdalna, do pewnego stopnia zastępując migrację. Nadal istnieją duże różnice pomiędzy krajami w zakresie zarobków wykształconej siły roboczej, a to szansa na zysk dla korporacji, które będą umiały na tym skorzystać.

Coraz większą wagę będziemy przywiązywać do odporności łańcuchów wartości na wstrząsy poprzez dywersyfikację dostawców, nawet jeśli będzie się to wiązać z wyższymi kosztami.

Pandemia zmieni również podejście do globalnych łańcuchów wartości. Pokazała ona, jak bardzo świat jest zależny od chińskich dostawców, co może oznaczać, że potencjalna klęska żywiołowa dotykająca ten kraj czy konflikt handlowy z Chinami może doprowadzić do zaburzeń w dostawach. Co więcej, pandemia zwróciła naszą uwagę na to, że wydarzenia nawet o niskim prawdopodobieństwie mają jednak miejsce i mogą z łatwością zakłócać globalne łańcuchy wartości.  Mam tu na myśli, nie tylko zmiany klimatyczne, które przyniosą więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych, ale również zablokowanie Kanału Sueskiego przez kontenerowiec MV Ever Green. Myślę, że coraz większą wagę będziemy przywiązywać do odporności łańcuchów wartości na wstrząsy poprzez dywersyfikację dostawców, nawet jeśli będzie się to wiązać z wyższymi kosztami.

  • Co wynikałoby dla Polski z takich ewentualnych zmian globalnych łańcuchów wartości? Mogłaby to być np. szansa na umocnienie pozycji eksportowej Polski w bliskich geograficznie największych gospodarkach Europy Zachodniej czy też – na zdobycie nowych rynków?

Zmiany w globalnych łańcuchach wartości stworzą nowe możliwości dla Polski. Sprzymierzeńcem będzie automatyzacja, dzięki której można będzie przenieść do Polski produkcję z krajów o niższych kosztach pracy i zastąpić chińskich dostawców np. na rynku niemieckim. Na pewno łatwiej będzie umocnić polską pozycję na rynkach Europy Zachodniej niż zdobyć nowe, bardziej odległe geograficznie, rynki. Doświadczenie wielu krajów pokazuje, że dobrym sposobem na zdobycie nowych rynków jest przyciągnięcie bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ). Niestety UNCTAD prognozuje globalnie niski poziom BIZ na najbliższe lata, tak więc konkurencja będzie mocna i trzeba się będzie bardzo starać o napływ inwestycji.

  • Jednym z najważniejszych partnerów handlowych Polski jest Wielka Brytania. Czy brexit, który już się w tym roku ostatecznie dokonał, osłabi wymianę handlową Polski z Wyspami?

6 proc. polskiego eksportu skierowane jest do Wielkiej Brytanii. Brexit nie wprowadził ceł na unijny, a w tym polski, eksport na Wyspy, niemniej jednak podwyższy on administracyjne koszty tego eksportu. Dodatkowe koszty to wymóg wypełnienia deklaracji celnej, to koszt uzyskania eksportowego świadectwa zdrowia dla produktów pochodzenia zwierzęcego i żywności wysokiego ryzyka niepochodzącej od zwierząt, to opóźnienia związane z wymogami kontroli sanitarnych, itd. Zmiany też uderzą w polski eksport żywności na Wyspy.

  • W strukturze dynamiki PKB w Polsce wciąż za mało jest inwestycji prywatnych, znacznie spadł poziom inwestycji zagranicznych (BIZ). Czy wielkie inwestycje publiczne, finansowane przez rząd i samorządy, mogą efektywnie uzupełnić w gospodarce to, czego nie robią w dostatecznym stopniu firmy?

Oczywiście, że nie. Nigdy inwestycje publiczne nie zastąpią inwestycji firm, a szczególnie inwestycji firm zagranicznych. Owszem, inwestycje publiczne, takie jak w infrastrukturę drogową, kolejową, zwiększenie efektywności energetycznej budynków publicznych, itd., są świetną metodą na podtrzymanie wzrostu gospodarczego, bo też pośrednio angażują wiele gałęzi gospodarki, przyczyniając się w ten sposób utrzymania zatrudnienia i konsumpcji prywatnej. Nie są jednak substytutem BIZ, bo BIZ to przede wszystkim napływ wiedzy, technologii i innowacji. BIZ to również napływ informacji o nowych rynkach eksportowych i sposób na poszerzenie oferty eksportowej oraz podniesienie wartości dodanej zawartej w produktach kierowanych na rynki zagraniczne.

Nigdy inwestycje publiczne nie zastąpią inwestycji firm, a szczególnie inwestycji firm zagranicznych. BIZ to przede wszystkim napływ wiedzy, technologii i innowacji.

Biznes prywatny zacznie inwestować, gdy zmniejszy się niepewność co do dalszego rozwoju pandemii, a otoczenie gospodarcze i perspektywa zysków z tych inwestycji będą pozytywne. Program szczepień (chodź trochę wolny) i badania nad nowym lekami na COVID-19 są światełkiem w tunelu. Poza tym, biznes dostosowuje się do nowych warunków prowadzenia działalności i docierania do swoich klientów, m.in. poprzez Internet. Jednak trzeba pamiętać, że wiele sektorów gospodarki (np. gastronomia czy usługi fryzjerskie albo kosmetyczne) nie mogą funkcjonować w Internecie.

Mija niemal dokładnie rok od rozpoczęcia programu skupu aktywów przez bank centralny w Polsce. Jak Pani ocenia rok funkcjonowania tego programu? Czy polski bank centralny efektywnie wykorzystał doświadczenia innych banków centralnych m.in. z kryzysu 2008-2009 i obecnego?

Szybka i zdecydowana polityka luzowania pieniężnego prowadzona przez Narodowy Bank Polski, jak również program skupu aktywów, pomogły zmniejszyć negatywne skutki pandemii na polską gospodarkę. Świadczy to o tym, ze polski bank centralny dobrze wykorzystał doświadczenia innych banków centralnych z okresu globalnego kryzysu finansowego. Działania NBP zostały bardzo pozytywnie ocenione przez MFW w czasie ostatniej konsultacji, która miała miejsce w lutym br.

  • Mimo wielkich programów QE realizowanych w największych bankach centralnych na świecie instytucje międzynarodowe nie widzą trwałego zagrożenia presją inflacyjną. Takie są również prognozy NBP. Czy po ustąpieniu pandemii możliwe jest zagrożenie inflacją na świecie?

Programy pomocowe, w tym QE, zwiększają podaż pieniądza w gospodarce. Pytanie, gdzie te pieniądze są wydawane. Jeśli rządy kierują pieniądze głównie do gospodarstw domowych, to zwiększone oszczędności a następnie oczekiwane zwiększone wydatki, po poluzowaniu obostrzeń, poskutkują wyższą inflacją. Jeżeli jednak długoterminowe obostrzenia związane z pandemią lub zmiany w preferencjach konsumentów obniżą konsumpcję usług, a zwiększą popyt na produkty przemysłowe, to globalizacja pomoże w utrzymaniu niskiej inflacji. W Chinach produkcja ruszyła pełną parą, choć popyt nie powrócił do poziomu sprzed pandemii, tak więc jak dotąd nie zarejestrowano podwyżek cen eksportu.

Szybka i zdecydowana polityka luzowania pieniężnego prowadzona przez Narodowy Bank Polski, jak również program skupu aktywów, pomogły zmniejszyć negatywne efekty pandemii na polską gospodarkę.

Jeśli programy pomocowe kierowane są głównie do firm, to w sytuacji, kiedy takie firmy nie pracują z powodu „lockdownu”, środki te pomagają tym firmom jedynie przetrwać kryzys, hibernując je, bez znacznego wpływu na inflację.

  • Na razie wiele państw intensywnie walczy z pandemią, zwiększając jednocześnie swoje zadłużenie. Czy ten zwiększony poziom długu publicznego będzie problemem świata po pandemii? 

Rosnący poziom długu to w większym stopniu wyzwanie związane ze starzejącymi się społeczeństwami i ryzykiem wolniejszego wzrostu nominalnego w długim okresie. Wydatki związane z COVID-19 zwiększają oczywiście dług, ale też, jeśli są dobrze zaplanowane, są przejściowe i zabezpieczają przed trwałymi stratami w zatrudnieniu oraz spadkiem potencjalnego wzrostu. Dług zaciągnięty po to, by radzić sobie z kryzysem, który zdarza się raz na kilka dekad, powinno się spłacać przez wiele lat.

Czy pandemia będzie wsparciem dla zielonej energii i ekologii? Na razie świat zalewa niepowstrzymana fala śmieci związanych z pandemią, np. zużytych maseczek, itp. Wiele krajów być może nie będzie w stanie wygenerować środków na restrukturyzację produkcji energii.

W krótkim terminie, kryzys pandemiczny przyczynia się do zanieczyszczenia środowiska, poprzez zwiększone (ale uzasadnione) zużycie jednorazowych maseczek, rękawiczek i innych środków ochronnych, które zabezpieczają nas przed patogenami. W średnim i długim terminie, jednak, programy pomocowe dla firm, w tym finansowanie sektora bankowego, powinny być ukierunkowane w stronę zielonej energii i ekologii. Jeśli wspierać firmy, to takie które nie są ‘zombie’ ale takie, które inwestują w przyszłościowe i pozytywne dla środowiska technologie.

Zielona gospodarka

W krótkim okresie, państwo powinno wspierać zielone projekty, które są pracochłonne i generują miejsca pracy, takie jak termoizolacja budynków czy zielona infrastruktura. Może też wymagać od firm otrzymujących państwową pomoc zobowiązań do zrobienia audytu energetycznego (taki audyt może być też dotowany przez państwo). Wiele firm nie widzi potrzeby inwestowania w oszczędzanie energii, bo skupia się tylko na wydatkach związanych z tymi inwestycjami, a jest świadoma zysków, które mogą one przynieść. W średnim okresie, państwo powinno uporządkować ceny energii, m.in. poprzez eliminację zbędnych subsydiów dla wydobywania paliw kopalnych jak również prawidłowo opodatkować emisje CO2 przez przemysł. W dłuższej perspektywie, państwo powinno dopuścić kreatywną destrukcję, która będzie wspierać czysty i zrównoważony wzrost gospodarczy.

Poprzez pandemię społeczeństwo stało się bardziej świadome zagrożeń związanych ze zmianami klimatycznymi. W Polsce potwierdziło to 31 procent ankietowanych, w Turcji ponad połowa, a na Białorusi jedna piąta. Myślę, że poparcie dla zielonej polityki będzie rosło.

  • Świat po pandemii będzie światem znacznie i trwale uboższym? Społeczeństwa, konsumenci świata zachodniego trwale zubożeją? Przestaną kupować, podróżować, inwestować? 

Jest to wysoce prawdopodobne, że „głód” podróży będzie skutkował ogromną chęcią powrotu do podróżowania, jak to miało miejsce przed pandemią. Pokazały to zeszłoroczne wakacje. Kraje, które poluzowały restrykcje, doświadczyły zalewu turystów, np. Chorwacja czy Grecja.

Skutki pandemii rozłożą się nieproporcjonalnie między bogatszymi krajami a uboższymi, rozwijającymi się, gospodarkami. Oczywiście, bardziej poturbowane zostaną gospodarki biedne, obciążone dodatkowymi długami i upadłymi biznesami, te w których rządy nie mogły sobie pozwolić na wystarczające pakiety pomocowe.

  • A co z najbiedniejszymi krajami świata? Czy wzrośnie tam skrajne ubóstwo i czy wielkie międzynarodowe instytucje poradzą sobie z taką skalą potrzeb w biedniejszych krajach Afryki, Azji, Ameryki Południowej?

Liczba ludzi żyjących w warunkach ekstremalnego ubóstwa spadła z 1.9 miliarda w 1990 roku do 689 milionów w 2017 roku. To ogromny sukces, który niestety został zagrożony przez pandemię.  Bank Światowy szacuje, że między 119 a 124 milionów ludzi dołączyło do grupy żyjących w warunkach ekstremalnego ubóstwa w zeszłym roku. To wielkie wyzwanie dla międzynarodowych instytucji.  Wiele krajów rozwijających się boryka się z problemem długów. Otwarcie mówi się o tym, że szykuje się nowy kryzys zadłużeniowy. Stąd też dyskusje o zwiększeniu finansowania przez MFW dzięki zmianom w ilości i alokacji Specjalnych Praw Ciągnienia (ang. Special Drawing Rights, SDR), co pozwoliłoby na zwiększenie międzynarodowych rezerw państw członkowskich MFW.

Wiele krajów rozwijających się boryka się z problemem długów. Otwarcie mówi się o tym, że szykuje się nowy kryzys zadłużeniowy.

Oczywiście sama pomoc międzynarodowa nie wystarczy. Kraje rozwijające się muszą rozwiązywać wiele problemów strukturalnych, tj. problemy rynku pracy, służby zdrowia, edukacji i korupcji. Finansowanie bez ulepszenia działalności krajowych instytucji zadziała tylko na krótką metę.

  • Jakie kierunki, trendy pozostaną na trwałe w świecie zachodnim po pandemii – czy te w zakresie organizacji pracy lub edukacji, czy w zakresie innowacji technologicznych i komunikacji społecznej? Inne? 

Jak najbardziej, nowe technologie pozostaną z nami. Dziś korporacje dobrze sobie radzą w świecie wirtualnym. System hybrydowy, tzn. kilka dni w biurze i kilka dni pracy z domu, będzie trudniejszy do wcielenia w życie. Tu wyzwaniem będzie to, by głosy tych pracujących zdalnie były tak samo ważne jak głosy siedzących przy biurowym stole konferencyjnym. Kobiety pewnie preferować będą większą ilość dni pracy zdalnej, co będzie wiązać się z zagrożeniem, że ich głosy będą mniej słyszalne a ich praca mniej doceniana.

W przypadku niektórych stanowisk i funkcji praca zdalna stanie się normą. A to oznacza, że można będzie zatrudniać pracowników mieszkających nawet w innych krajach. Dla korporacji to szansa na obcięcie kosztów, ale dla wykwalifikowanych pracowników w Europie Wschodniej – na lepiej płatne miejsca pracy za wirtualną granicą. Dużo łatwiej będzie taki system wprowadzić w krajach UE, dzięki wspólnym regulacjom ochrony danych i możliwości bezwizowych podróży.

Beata Javorcik jest główną ekonomistką Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR) w Londynie, profesorem ekonomii na Uniwersytecie Oxfordzkim i członkiem All Souls College. 

– Rozmawiał Maciej Danielewicz

Źródło: nbp.pl


flaga-mapa-21.jpg

Początek 2020 roku upłynął pod znakiem wybuchu światowej pandemii COVID-19, co skłoniło prawie wszystkie rządy na całym świecie do podjęcia środków ograniczających. Aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa i zapewnić dystans między ludźmi, wiele firm zostało tymczasowo zamkniętych, a wielu pracowników zostało zamkniętych w domach. Liczba osób nieobecnych w pracy odzwierciedla te zmiany.

W 2020 roku w UE odnotowano pięć szczytów nieobecności w pracy: typowe z początku stycznia, połowy sierpnia i końca grudnia oraz dwa kolejne szczyty w kwietniu i listopadzie z powodu pandemii COVID-19. W kwietniu 2020 r. odnotowano o 34,0 mln więcej nieobecności w porównaniu ze średnią z lat 2015–2019 z tego samego okresu. Choć nieco łagodniejszy, piąty szczyt wystąpił w 46. tygodniu roku (listopad 2020 r.), kiedy to odnotowano o 6,7 mln więcej nieobecności w porównaniu ze średnią z lat 2015–2019.

Wzrost nieobecności w pracy w UE w 2020 r. wynikał przede wszystkim ze wzrostu zwolnień tymczasowych. Poziom zwolnień tymczasowych był względnie stabilny i wynosił około 0,5 mln osób przed 2020 r., z wyjątkiem 2009 r., kiedy to wzrósł do 1,0 mln osób.

Jednak w I kwartale 2020 r. 3,0 mln osób było nieobecnych w pracy z powodu tymczasowych zwolnień. W kolejnym kwartale (II kwartał 2020) liczba ta wzrosła prawie pięciokrotnie, do 13,8 mln. W III kwartale 2020 r. liczba zwolnień tymczasowych gwałtownie spadła do 2,0 mln. Niemniej jednak było to nadal znacznie więcej niż przed pandemią (0,3 mln w IV kwartale 2019 r.). W IV kwartale 2020 roku liczba zwolnień tymczasowych odbiła do poziomu zbliżonego do początku roku (I kwartał 2020) i wyniosła 3,1 mln.

EUROSTAT


flaga-mapa-33.jpg

W czwartym kwartale 2020 r. rynek pracy w UE nadal wskazywał na potencjalne ożywienie.

Między trzecim a czwartym kwartałem 2020 r. pracę znalazło 3,0 mln bezrobotnych w UE (21,3% wszystkich bezrobotnych w trzecim kwartale 2020 r.). W tym okresie 7,8 mln (54,3%) pozostało bez pracy, a 3,5 mln bezrobotnych (24,4%) straciło pracę.

Spośród wszystkich zatrudnionych w trzecim kwartale 2020 r. 2,3 mln (1,5%) straciło pracę w czwartym kwartale 2020 r., A 3,5 mln (2,3%) przeszło w bierność zawodową.

Spośród osób uznanych za nieaktywnych zawodowo w III kwartale 2020 r. 3,5 mln (3,4%) podjęło pracę w IV kwartale 2020 r., a 3,4 mln (3,4%) zostało bezrobotnych.

EUROSTAT



Barometr Ofert Pracy, przygotowywany przez Katedrę Ekonomii i Finansów WSIiZ w Rzeszowie oraz Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych, wskazujący na zmiany liczby publikowanych w Internecie ogłoszeń o zatrudnieniu, po dwóch miesiącach spadków nieznacznie wzrósł. Tym samym przedsiębiorcy nie poddają się i starają jak mogą dostosować do nowych restrykcji gospodarczych.

Skutki wprowadzonych końcem marca nowych działań osłonowych przeciwko epidemii w postaci restrykcji gospodarczych mogą być bardziej widoczne w kwietniu. Większe spadki niż w marcu ub. r., raczej nie wystąpią, gdyż transformację w tryb zdalny w branżach które na to pozwalają obserwujemy od ponad dziesięciu miesięcy. Najwyraźniej widać to na przykładzie odsetka pracy zdalnej oraz typów oferowanych przyszłym pracownikom umów, które wraz z adaptacją gospodarki do obecnych warunków uległy pewnym zmianom.

Spośród negatywnych czynników stojących u podstaw ograniczeń epidemicznych nadal bardzo istotnym jest niskie tempo szczepienia populacji w porównaniu niektórych innych państw Europy Zachodniej. Całkiem realne zagrożenie wciąż wisi nad tegorocznym okresem wakacyjnym, gdyż przy rosnącej liczbie zakażeń, gospodarka po raz kolejny może zostać zamrożona. Należy również podkreślić, że spośród pośrednich zagrożeń dla rynku wakatów, w ostatnich okresach coraz częściej mówi się o wyższych oczekiwaniach inflacyjnych, i co za tym idzie o wzrostach kosztu kredytu. Istnieje możliwość, że po zakończeniu epidemii czynnik ten będzie negatywnie oddziaływał na działalność gospodarczą, a zatem również na perspektywy zatrudnienia. Stopa bezrobocia rejestrowanego, po wyłączeniu bezrobotnych, biorących udział wyłącznie w pracach o charakterze sezonowym, w lutym po raz pierwszy od trzech miesięcy spadła o 0,1 punkty proc. i znalazła się na poziomie równym 6,1%.

Dla ogółu zawodów od czerwca ub. r. odsetek ogłoszeń o pracy, w których oferuje się pracę zdalną wzrósł z 6% do 14%. Odsetek ofert zatrudnienia w oparciu o umowę business-to-business (B2B) wzrósł w tym okresie z 14% do 17%. Formę tę częściej wybierają firmy zagraniczne, dla mniejszych przedsiębiorców może to być wciąż nowa alternatywa zatrudnieniowa. W powyższych przypadkach obserwujemy stabilne tendencje wzrostowe występujące od kilku miesięcy. Odsetek ogłoszeń dotyczących pracy na umowy cywilnoprawne wzrasta z kolei dopiero od listopada ub. r. i szacujemy go na poziomie 8% ogółu ofert pracy.

BIEC