glasses-1280549_640.jpg

Jestem osobą fizyczną wykonująca czynności agencyjne. Głównym agentem jest jedna z grup ubezpieczeniowych. Mam umowę z nią i pełnomocnictwa do poszczególnych TU. Zagadnienie dotyczy wynagrodzenia prowizyjnego z umowy agencyjnej z firmą ubezpieczeniową. Klient przychodzi do mnie po ubezpieczenie – najkorzystniejsza jest kontynuacja polisy w tej samej firmie (dokonałam analizy w różnych TU) – ubezpieczenie dotyczy auta – pełny pakiet OC i AC (umowy obowiązkowe i dobrowolne). Umowa jest zawierana na 1 rok. W poprzednim roku klient był u innego agenta (nie brokera). Czy firma ubezpieczeniowa ma prawo pozbawić mnie 20% należnej prowizji tytułem przekazania wynagrodzenia poprzedniemu agentowi? Firma TU powołuje się na art. 761 K.c. Nadmieniam, że przedłożyłam oświadczenie klienta, iż świadomie wybrał mnie jako agenta do obsługi.”

Na wstępie zaznaczyć trzeba, iż Autor nie miał możliwości zapoznania się z treścią umowy agencyjnej łączącej agenta z firmą ubezpieczeniową, dlatego nie jest w stanie stwierdzić, czy istniały jakieś postanowienia umowne szczegółowo normujące kwestię problemu poruszonego przez Czytelnika.

Bazując jednak na podanych w zapytaniu informacjach, Autor udziela poniższej odpowiedzi.

Czytelnik wskazał, iż firma ubezpieczeniowa pozbawiła agenta 20% należnej prowizji tytułem …


airbus-4454338_640.jpg

Trzyprocentowa recesja, drastyczny spadek przychodów z turystyki i olbrzymi wzrost bezrobocia. Czy taki scenariusz czeka Islandię po tym, jak WOW Air nagle zakończył działalność w ubiegłym tygodniu?

Bankructwo linii lotniczej nie jest szczególnie zaskakującą informacją w obecnych czasach. Rynek lotniczych przewozów pasażerskich jest niezwykle konkurencyjny, a gwałtownie zmieniające się koszty paliwa czy wojny cenowe powodują wysokie ryzyko prowadzenia takiej działalności.


ekonomia-informacje-65.jpg

Polityka monetarna Rezerwy Federalnej, globalne spowolnienie gospodarcze, brexit, negocjacje handlowe USA i Chin – te wydarzenia wywołują ostatnio ogromne wahania na rynku akcji, obligacji czy walut, w znikomym jednak stopniu wpływają na kryptowaluty. To może być cenny sygnał dla inwestorów.

 

Ceny większości najpopularniejszych kryptowalut stoją w miejscu. Od blisko miesiąca cena bitcoina porusza się w bardzo wąskim przedziale ok. 3,6-4 tys. dolarów. Jeżeli popatrzymy nieco szerzej – od końcówki listopada do dzisiaj notowania mieszczą się w przedziale ok. 3,15-4,30 tys. dol. Jak na wahania, do jakich przyzwyczaiły nas kryptowaluty, to naprawdę niewiele. Oczywiście wcześniej były istotne spadki – na przełomie lat 2017 i 2018 czy nawet jeszcze w połowie listopada ub.r., który w szybkim tempie sprowadził ceny bitcoina z 6,5 tys. dol. do poziomo o niemal połowę niższego. Bieżący stan, w jakim znalazły się kryptowaluty, niekoniecznie musi być jednak zły. Biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia ekonomiczne i geopolityczne, stabilizację kryptowalut można nawet wziąć za ich ogromny plus.



„Mój współpracownik wracał z USA liniami Norvegian w czerwcu. Lot był opóźniony o ponad 5 godzin, a informacje o odlocie wysłano SMS-ami bez wyświetlenia na tablicy odlotów, komórka po północy przestała działać – nigdy nie dostał tej informacji. Nie można się było dodzwonić do linii, na miejscu niegrzeczna obsługa nie udzielała informacji. Nawet gdyby wsiadł do tego samolotu, o którego odlocie poinformowałam go ja sprawdzając to przez internet – do którego on już nie miał dostępu, to opóźnienie ponad 4 godzin spowodowało utratę kolejnych lotów. Linia wymyśla co może, żeby nie zwrócić kosztów i odszkodowania. 2 lata temu odwołali lot w dniu wylotu i też nic nam nie zwrócono za poniesione straty. Bardzo proszę o informację, co możemy zrobić? Wylot był z USA do Londynu. Był kolejny lot do Polski innymi liniami, który przepadł.”

Kwestie odszkodowania za opóźniony bądź odwołany lot w przypadku opisanym przez Czytelnika reguluje rozporządzenie WE 261/2004 z dn. 11.02.2004 r. ustanawiającego wspólne zasady odszkodowania i pomocy dla pasażerów w przypadku odmowy przyjęcia na pokład, odwołania lub dużego opóźnienia lotu – Dziennik Urzędowy L 046.

Zgodnie z uregulowaniami w/w rozporządzenia, jeżeli pasażerowie przybędą do miejsca docelowego …


cryptocurrency-3409725_640.jpg

Jak długo będziemy czekać, aż kryptowaluty wedrą się do naszej codzienności? Niedługo. Facebook i inne największe komunikatory na świecie tworzą własne kryptowaluty. To fundamentalne zmiany dla rynku.

Adaptacja kryptowalut przez duże, międzynarodowe firmy nabiera tempa. Po ogłoszeniu wprowadzenia do użycia własnych kryptowalut przez amerykański bank J.P. Morgan Chase i szwajcarski Julius Baer do grona dołączają firmy oferujące aplikacje do wysyłania wiadomości, m.in. Facebook, Telegram, Signal, Line i Kakao. W sumie blisko dwa miliardy ludzie na świecie niebawem skorzysta z kryptowalut.


matrix-3109378_640.jpg

W połowie lutego jeden z największych banków – amerykański J.P. Morgan Chase ujawnił światu, że stworzył własną kryptowalutę JPM Coin. To może przynieść przełom w systemie bankowości.

W najbliższych miesiącach JPM Coin wejdzie w fazę prób i będzie wykorzystywany tylko do niewielkiej części transakcji amerykańskiego banku. Potencjał jednak jest ogromny. Według danych J.P. Morgan Chase pod koniec czwartego kwartału ub.r. zarządzał on aktywami (AuM) o wartości ok. 2 bilionów dolarów. Z kolei CNBC podaje, że codziennie transferuje on dla największych korporacji więcej niż 6 bln dol. Dla porównania kapitalizacja całego rynku kryptowalut wynosi obecnie ok. 134 mld dol., czyli tylko niewielką frakcję tego, czym zarządza bank.


kittens-3535404_640.jpg

W niedzielę 17 lutego przypadał międzynarodowy dzień kota. To dobra okazja, by przyjrzeć się, jaki wpływ na gospodarkę mają zwierzęta domowe i dlaczego jest praktycznie pewne, że w Polsce będzie się on sukcesywnie zwiększać.

W Unii Europejskiej kot jest najpopularniejszym zwierzęciem domowym. Mieszkańcy UE mają w sumie 74 miliony kotów, a ok. 8 mln mniej psów (dane FEDIAF). Mimo przypadającego święta futrzaków odwieczna walka o zainteresowanie pomiędzy psem i kotem nie jest przesądzona.

W Polsce akurat palmę pierwszeństwa ma pies. FEDIAF szacuje ich liczbę na ok. 7,5 mln, a kotów o milion mniej. W USA, gdzie zwierzę domowe ma prawie 70 proc. gospodarstw domowych, także wygrywają psy. W Azji również miejsce na najwyższym stopniu podium dzierży najlepszy przyjaciel człowieka.

Pozostawiając zatem kwestię zwycięstwa nierozwiązaną, warto przyjrzeć się, jaki wpływ na gospodarkę mają zwierzęta domowe?

100 mld dolarów na samą karmę i akcesoria

Fakt, że w ok. połowie wszystkich gospodarstw domowych w krajach rozwiniętych i rozwijających (badanie GFK Global) właściciele mają jakieś zwierzę (prócz kota czy psa, są to ptaki, rybki, małe ssaki czy małe gady), musi generować wpływ na gospodarkę.

Według danych Euromonitor International i APPA globalnie na żywność i produkty dla zwierząt domowych wydano 106,3 mld USD w 2016 r. Ok. 40 proc. tej kwoty przypada na Stany Zjednoczone. Należy jednak zauważyć, że szacunki nie obejmują usług (zwłaszcza weterynaryjnych), a także pośrednich skutków gospodarczych, które są wielokrotnie większe.

USA: 220 mld dolarów i milion miejsc pracy

W 2017 r. Center for Regional Analysis amerykańskiego George Mason University przygotowało szeroką analizę przemysłu związanego ze zwierzętami domowymi. Wynika z niej, że nasi pupile generują ok. 32 mld dolarów przychodów dla producentów żywności, licząc wyłącznie asortyment dla kotów oraz psów w USA. Do tego również dochodzą wpływy klinik weterynaryjnych – ponad 20 mld dol. Z kolei 4 mld dolarów domowe zwierzęta przynoszą sektorowi nieruchomości komercyjnych (chodzi sklepy, gabinety, „hotele”) oraz kolejne 4 mld USD firmom farmaceutycznym.

Ogólnie bezpośredni i pośredni (poprzez oddziaływanie np. na rolnictwo, transport, wykorzystanie surowców do pakowania i usługi ubezpieczeniowe) wpływ zwierząt domowych na amerykańską gospodarkę, według badań zamieszczonych w publikacji „The Economic Impact of the US Pet Industry”, wynosił w 2015 r. ok. 220 mld dolarów i przyczynił się do wygenerowania ok. 1 miliona miejsc pracy.

Boom dopiero przed Polską?

Chociaż wydatki na produkty i usługi związane z naszymi czworonożnymi czy skrzydlatymi przyjaciółmi są w Polsce znacznie skromniejsze niż w USA, to jednak ich wzrost jest znaczący.

Euromonitor International oblicza, że roczne przychody producentów żywności i akcesoriów to ok. 750 mln dolarów (2,85 mld zł). Kwota ta nie obejmuje jednak usług i pośredniego wpływu na gospodarkę. Bez problemu można ją, chociażby na podstawie badań w USA, ocenić na kilkanaście mld złotych. Dodatkowo według Euromonitora w latach 2011-2016 rosła ona każdego roku o 6,5 proc.

Online, premium, bio i z polisą na zdrowie…

Zgodnie ze światowymi tendencjami handel artykułami dla zwierząt domowych migruje w stronę internetu. W Chinach już ok. 40 proc. produktów dla pupili jest sprzedawana online, w Polsce ok. 10 proc.

Rynek żywności dla zwierząt, podobnie zresztą jak dla ludzi, podąża w stronę droższych, naturalnych posiłków. Zaczynają one być hipoalergiczne, wolne od GMO czy glutenu. Na niektórych rynkach pojawiają się również produkty BIO.

W przypadku usług coraz wyższe standardy, ale również i koszty, są w klinikach weterynaryjnych. W USA, czy Niemczech zaczynają być popularne prywatne ubezpieczenia zdrowotne, które za kwotę kilkuset dolarów czy euro rocznie pozwolą na najlepszą możliwą opiekę medyczną dla ich pupili.

 

Marcin Lipka – główny analityk

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl


woman-3373913_640.jpg

Żeby przetrwać tzw. rynek niedźwiedzia, część inwestorów angażuje się w proces zwany stakingiem. Umożliwia on osiąganie zysku, nawet gdy ceny kryptowalut tkwią w martwym punkcie.

Wartość jednego bitcoina oscyluje obecnie wokół 3,5 tys. dolarów, przy bardzo małym (jak na kryptowaluty) przedziale zmienności. Adaptacja kryptowalut do systemu finansowego i życia codziennego nie nastąpiła w takim stopniu, jak tego oczekiwano jeszcze rok temu. Obecny stan cenowy jest tego efektem. Nic dziwnego więc, że ludzie czy firmy zaangażowane w kryptowalutowy biznes szukają alternatywnych sposobów, by osiągać zysk.



Cena bitcoina spadła poniżej średniego kosztu jego wydobycia, co sprawia, że część kopiących kryptowaluty może zaniechać zajęcia, które stało się nieopłacalne. Może to wywołać eskalację trendu spadkowego i sprowadzić cenę bitcoina poniżej 2 tys. dolarów.

Rynkowi kryptowalut doskwiera brak pozytywnych bodźców. Nic więc dziwnego, że ceny spadają. Wywiera to dużą presję na trudniących się „kopaniem” kryptowalut. Średni koszt potrzebny do stworzenia jednego bitcoina wynosił 4,060 tys. dol. w IV kwartale ub.r. – wg analizy JPMorgan Chase cytowanej przez agencję Bloomberg. Dzisiaj cena tej największej z kryptowalut waha się w okolicach 3,5 tys. dolarów.

Taki poziom prawdopodobnie będzie stopniowo przyczyniał się do ograniczenia liczby trudniących się tym procesem, szczególnie że nie widać światełka dla kryptowalut. Spadek cen stawia pod znakiem zapytania opłacalność wydobycia bitcoinów praktycznie we wszystkich regionach świata, z wyjątkiem Chin, gdzie średni koszt wykopania jednego bitcoina wg ww. analizy wynosił 2,4 tys. dol. Chińskie podmioty są w stanie tanio kupować energię stanowiącą główny koszt w całym procesie kopania kryptowalut.

Jeżeli z rynku wykruszą się „wydobywcy”, którzy mają wysokie koszty, zyskają na tym podmioty niskokosztowe. Będą one mogły wydobywać więcej bitcoinów, zużywając tyle samo energii. Mogłoby to doprowadzić do spadku kosztów chińskich producentów do poziomu nieco poniżej 1,260 tys. dol. – wg danych JPMorgan Chase. Większa podaż tańszych bitcoinów może z kolei wywierać dodatkową presję na cenę największej kryptowalut, a tym samym także na cały rynek, w którym udział bitcoina nadal wynosi ok. 50 proc.

Czy wartość jednego bitcoina może spaść właśnie do poziomu ok. 1,260 tys. dolarów?

Ciężko uznać taki scenariusz za mało realistyczny, jeśli przeanalizujemy ruchy cenowe. Od połowy grudnia 2017 r. do dzisiaj cena spadła z ok. 20 tys. do 3,5 tys. dol., czyli o ok. 82 proc. Nawet jeśli ponadroczny okres zawęzimy do trzech miesięcy, spadek i tak wydaje się ogromny. Wartość bitcoina od połowy listopada 2018 r. do połowy grudnia obniżyła się z ok. 6,5 tys. dol. do 3,2 tys., czyli o połowę. Spadku ceny poniżej 2 tys. dol., nawet w miesiąc przy mało sprzyjających okolicznościach, nie można więc wykluczyć.

Okoliczności rzeczywiście nie są sprzyjające

Częściowe zamknięcie instytucji federalnych w USA przyczyniło się do wycofania wniosku o wprowadzenie funduszy ETF opartych na bitcoinie do obrotu na giełdzie w USA. W strukturach amerykańskiego regulatora rynku finansowego (SEC) znajdowało się zbyt mało osób, by przeanalizować, a następnie zatwierdzić wniosek. Oczywiście należało się także liczyć z jego odrzuceniem.

Tak czy owak, stanęło na informacji, która nie pomoże kryptowalutom. Tymczasem ten rynek potrzebuje kroków, które przełożą się na większe zaufanie zarówno konsumentów, jak i instytucji finansowych. Bez wprowadzenia regulacji ceny kryptowalut nadal mogą stopniowo osuwać się coraz niżej.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl



Światowa popularność sieciowej gry przyniosła jej producentom 3 mld dolarów rocznego zysku, ale nie uszła także uwadze przestępców. Przez wewnętrzną walutę gry oraz ciemną stronę internetu oszuści „piorą brudne” pieniądze, wykorzystując także kryptowaluty.

Dokładniej chodzi o niezwykle popularną wśród dzieci i nastolatków grę Fortnite i używaną w niej walutę nazwaną przez producentów v-bucks. Mechanizm polega na tym, że przestępcy kupują za skradzione karty kredytowe i debetowe walutę w grze, a później sprzedają ją przede wszystkim w dark webie, czyli tej części internetu, której nie widzą wyszukiwarki typu Google. Pochodzące z nielegalnych źródeł pieniądze są w ten sposób „wyprane” z użyciem waluty w grze.

O skali problemu doniosła firma Sixgill, badająca dark web, o sprawie pisał także dziennik „The Independent”, w artykule pt. „Jak dzieci grające w Fortnite pomagają napędzać przestępczość zorganizowaną”.

Popyt zwabił przestępców

Fortnite to obecnie jedna z najbardziej popularnych gier sieciowych. Dostępna za darmo do pobrania zyskała już ponad 200 milionów graczy na całym świecie. Na największej platformie streamingowej Twitch ustępuje pod względem popularności (liczby widzów) tylko jednej grze. Fortnite jest rozpowszechniany w modelu freemium, polegającym na udostępnieniu gry za darmo, ale jednocześnie umożliwiającym kupowanie przedmiotów czy rozszerzeń wewnątrz samej gry. Z punktu widzenia producentów gier to dużo bardziej opłacalny model biznesowy niż tradycyjna jednorazowa płatność z góry za grę. Przynosi bowiem stały strumień dochodów rozłożony w dłuższym okresie..

Taki model umożliwił producentowi gry osiągnięcie ok. 3 mld dolarów zysku w 2018 r. Z danych wspomnianej firmy badawczej wynika, że rosnąca popularność Fortnite w dark webie była bezpośrednio związana z miesięcznymi przychodami osiąganymi przez grę. To drugie nie umknęło bowiem oczom świata przestępczego, który wykorzystał słabe zabezpieczenia i ogromną popularność, a tym samym duży popyt na wewnętrzną walutę gry. Posłużyła ona do „wyprania” pieniędzy pochodzących z kradzieży. Znaczenie odegrał także fakt, że płatność skradzionymi kartami to nie jedyna opcja ich „wyprania” dostępna w Fortnite.

Tu pojawia się wątek kryptowalut

Przedmioty w grze Fortnite można kupować również za kryptowalutę monero, która bywa wykorzystywana do nielegalnych transakcji w internecie (m.in. ataki hakerskie, ransomware) ze względu na to, że zapewnia większy poziom prywatności w porównaniu np. bitcoinem. Wspomniany bitcoin ma jednak także udział w tym procederze. Kupowane za „brudne pieniądze” v-bucksy oferowane są później w dark webie właśnie bardzo często za bitcoiny. Przestępcy może tracą kilkanaście procent, ale pieniądze są już po całej operacji „czyste”.

Choć nie należy tu wietrzyć żadnego spisku ze strony producentów, wykorzystanie waluty monero w grze mogło być także nieco niefortunne. Co prawda jest to kryptowaluta używana także do legalnych transakcji, ale jej problemem już pod koniec ubiegłego roku zainteresował się amerykański Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego (Department of Homeland Security), który zlecił stworzenie systemu do śledzenia transakcji zawartych przy jej użyciu.

Producent Fortnite prawdopodobnie będzie próbował uszczelnić swoją wewnętrzną walutę, by ograniczyć cały nielegalny proceder. Sytuacja ta jednak pokazuje jeden z największych problemów, z jakimi borykają się obecnie wirtualne waluty. Zarówno v-bucks, jak i bitcoin czy monero praktycznie nie podlegają żadnym regulacjom, co w obliczu coraz większego zazębiania się świata rzeczywistego pieniądza z tym wirtualnym stanowi duży problem. Świadczyć może o tym fakt, że cały proceder miał miejsce na oczach milionów i był (prawdopodobnie nadal jest) napędzany przez popularność, jaką generują grze przede wszystkim dzieci.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl