ekonomia-informacje-65.jpg

Polityka monetarna Rezerwy Federalnej, globalne spowolnienie gospodarcze, brexit, negocjacje handlowe USA i Chin – te wydarzenia wywołują ostatnio ogromne wahania na rynku akcji, obligacji czy walut, w znikomym jednak stopniu wpływają na kryptowaluty. To może być cenny sygnał dla inwestorów.

 

Ceny większości najpopularniejszych kryptowalut stoją w miejscu. Od blisko miesiąca cena bitcoina porusza się w bardzo wąskim przedziale ok. 3,6-4 tys. dolarów. Jeżeli popatrzymy nieco szerzej – od końcówki listopada do dzisiaj notowania mieszczą się w przedziale ok. 3,15-4,30 tys. dol. Jak na wahania, do jakich przyzwyczaiły nas kryptowaluty, to naprawdę niewiele. Oczywiście wcześniej były istotne spadki – na przełomie lat 2017 i 2018 czy nawet jeszcze w połowie listopada ub.r., który w szybkim tempie sprowadził ceny bitcoina z 6,5 tys. dol. do poziomo o niemal połowę niższego. Bieżący stan, w jakim znalazły się kryptowaluty, niekoniecznie musi być jednak zły. Biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia ekonomiczne i geopolityczne, stabilizację kryptowalut można nawet wziąć za ich ogromny plus.



„Mój współpracownik wracał z USA liniami Norvegian w czerwcu. Lot był opóźniony o ponad 5 godzin, a informacje o odlocie wysłano SMS-ami bez wyświetlenia na tablicy odlotów, komórka po północy przestała działać – nigdy nie dostał tej informacji. Nie można się było dodzwonić do linii, na miejscu niegrzeczna obsługa nie udzielała informacji. Nawet gdyby wsiadł do tego samolotu, o którego odlocie poinformowałam go ja sprawdzając to przez internet – do którego on już nie miał dostępu, to opóźnienie ponad 4 godzin spowodowało utratę kolejnych lotów. Linia wymyśla co może, żeby nie zwrócić kosztów i odszkodowania. 2 lata temu odwołali lot w dniu wylotu i też nic nam nie zwrócono za poniesione straty. Bardzo proszę o informację, co możemy zrobić? Wylot był z USA do Londynu. Był kolejny lot do Polski innymi liniami, który przepadł.”

Kwestie odszkodowania za opóźniony bądź odwołany lot w przypadku opisanym przez Czytelnika reguluje rozporządzenie WE 261/2004 z dn. 11.02.2004 r. ustanawiającego wspólne zasady odszkodowania i pomocy dla pasażerów w przypadku odmowy przyjęcia na pokład, odwołania lub dużego opóźnienia lotu – Dziennik Urzędowy L 046.

Zgodnie z uregulowaniami w/w rozporządzenia, jeżeli pasażerowie przybędą do miejsca docelowego …


matrix-3109378_640.jpg

W połowie lutego jeden z największych banków – amerykański J.P. Morgan Chase ujawnił światu, że stworzył własną kryptowalutę JPM Coin. To może przynieść przełom w systemie bankowości.

W najbliższych miesiącach JPM Coin wejdzie w fazę prób i będzie wykorzystywany tylko do niewielkiej części transakcji amerykańskiego banku. Potencjał jednak jest ogromny. Według danych J.P. Morgan Chase pod koniec czwartego kwartału ub.r. zarządzał on aktywami (AuM) o wartości ok. 2 bilionów dolarów. Z kolei CNBC podaje, że codziennie transferuje on dla największych korporacji więcej niż 6 bln dol. Dla porównania kapitalizacja całego rynku kryptowalut wynosi obecnie ok. 134 mld dol., czyli tylko niewielką frakcję tego, czym zarządza bank.


kittens-3535404_640.jpg

W niedzielę 17 lutego przypadał międzynarodowy dzień kota. To dobra okazja, by przyjrzeć się, jaki wpływ na gospodarkę mają zwierzęta domowe i dlaczego jest praktycznie pewne, że w Polsce będzie się on sukcesywnie zwiększać.

W Unii Europejskiej kot jest najpopularniejszym zwierzęciem domowym. Mieszkańcy UE mają w sumie 74 miliony kotów, a ok. 8 mln mniej psów (dane FEDIAF). Mimo przypadającego święta futrzaków odwieczna walka o zainteresowanie pomiędzy psem i kotem nie jest przesądzona.

W Polsce akurat palmę pierwszeństwa ma pies. FEDIAF szacuje ich liczbę na ok. 7,5 mln, a kotów o milion mniej. W USA, gdzie zwierzę domowe ma prawie 70 proc. gospodarstw domowych, także wygrywają psy. W Azji również miejsce na najwyższym stopniu podium dzierży najlepszy przyjaciel człowieka.

Pozostawiając zatem kwestię zwycięstwa nierozwiązaną, warto przyjrzeć się, jaki wpływ na gospodarkę mają zwierzęta domowe?

100 mld dolarów na samą karmę i akcesoria

Fakt, że w ok. połowie wszystkich gospodarstw domowych w krajach rozwiniętych i rozwijających (badanie GFK Global) właściciele mają jakieś zwierzę (prócz kota czy psa, są to ptaki, rybki, małe ssaki czy małe gady), musi generować wpływ na gospodarkę.

Według danych Euromonitor International i APPA globalnie na żywność i produkty dla zwierząt domowych wydano 106,3 mld USD w 2016 r. Ok. 40 proc. tej kwoty przypada na Stany Zjednoczone. Należy jednak zauważyć, że szacunki nie obejmują usług (zwłaszcza weterynaryjnych), a także pośrednich skutków gospodarczych, które są wielokrotnie większe.

USA: 220 mld dolarów i milion miejsc pracy

W 2017 r. Center for Regional Analysis amerykańskiego George Mason University przygotowało szeroką analizę przemysłu związanego ze zwierzętami domowymi. Wynika z niej, że nasi pupile generują ok. 32 mld dolarów przychodów dla producentów żywności, licząc wyłącznie asortyment dla kotów oraz psów w USA. Do tego również dochodzą wpływy klinik weterynaryjnych – ponad 20 mld dol. Z kolei 4 mld dolarów domowe zwierzęta przynoszą sektorowi nieruchomości komercyjnych (chodzi sklepy, gabinety, „hotele”) oraz kolejne 4 mld USD firmom farmaceutycznym.

Ogólnie bezpośredni i pośredni (poprzez oddziaływanie np. na rolnictwo, transport, wykorzystanie surowców do pakowania i usługi ubezpieczeniowe) wpływ zwierząt domowych na amerykańską gospodarkę, według badań zamieszczonych w publikacji „The Economic Impact of the US Pet Industry”, wynosił w 2015 r. ok. 220 mld dolarów i przyczynił się do wygenerowania ok. 1 miliona miejsc pracy.

Boom dopiero przed Polską?

Chociaż wydatki na produkty i usługi związane z naszymi czworonożnymi czy skrzydlatymi przyjaciółmi są w Polsce znacznie skromniejsze niż w USA, to jednak ich wzrost jest znaczący.

Euromonitor International oblicza, że roczne przychody producentów żywności i akcesoriów to ok. 750 mln dolarów (2,85 mld zł). Kwota ta nie obejmuje jednak usług i pośredniego wpływu na gospodarkę. Bez problemu można ją, chociażby na podstawie badań w USA, ocenić na kilkanaście mld złotych. Dodatkowo według Euromonitora w latach 2011-2016 rosła ona każdego roku o 6,5 proc.

Online, premium, bio i z polisą na zdrowie…

Zgodnie ze światowymi tendencjami handel artykułami dla zwierząt domowych migruje w stronę internetu. W Chinach już ok. 40 proc. produktów dla pupili jest sprzedawana online, w Polsce ok. 10 proc.

Rynek żywności dla zwierząt, podobnie zresztą jak dla ludzi, podąża w stronę droższych, naturalnych posiłków. Zaczynają one być hipoalergiczne, wolne od GMO czy glutenu. Na niektórych rynkach pojawiają się również produkty BIO.

W przypadku usług coraz wyższe standardy, ale również i koszty, są w klinikach weterynaryjnych. W USA, czy Niemczech zaczynają być popularne prywatne ubezpieczenia zdrowotne, które za kwotę kilkuset dolarów czy euro rocznie pozwolą na najlepszą możliwą opiekę medyczną dla ich pupili.

 

Marcin Lipka – główny analityk

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl



Wyrok Sądu Najwyższego w USA z 1946 r. dusi rynek kryptowalut. Problem dostrzegli kongresmeni, a także amerykański regulator finansowy. Najprawdopodobniej jednak nie uda się go szybko rozwiązać, a kryptowaluty czekają ciężkie miesiące.

Ceny kryptowalut od tygodni tkwią niemal w miejscu. Notowania bitcoina ciągle oscylują wokół poziomu 3,5 tys. dolarów. Zasadniczym problemem uniemożliwiającym powrót na ścieżkę wzrostu pozostaje niski poziom zaufania zarówno konsumentów, jak i instytucji finansowych. Zwrot sytuacji mógłby nastąpić wraz z wprowadzeniem regulacji na kluczowych rynkach, takich jak USA, które wyjaśniłyby niejasności dotyczące kryptowalut.

Ucieczka do Szwajcarii

Jedna z kwestii wymagających wyjaśnienia dotyczy tego, jak traktować tokeny emitowane w ramach ICO, tzn. oferty publicznej w świecie kryptowalut. Traktowanie wspomnianych tokenów tak, jak papierów wartościowych może mocno utrudniać życie emitentom, m.in. start-upom pragnącym rozwinąć swój biznes. Będzie to bowiem równoznaczne z nałożeniem całej masy wymogów formalnych, czyniąc wiele projektów nieopłacalnymi. Nic więc dziwnego, że firmy po prostu uciekają z USA do bardziej przyjaznych pod tym względem Szwajcarii czy Malty. Według raportu firmy konsultingowej PwC, na każde 100 tys. mieszkańców Szwajcarii przypada pięć start-upów związanych z kryptowalutami i technologią blockchain, podczas gdy w USA tylko jeden.

Test Howeya 70 lat później

Szwajcarski regulator finansowy (FINMA) równo rok temu opublikował wytyczne, jak będzie traktować różnego rodzaju tokeny z ICO. Zarówno firmy, jak i inwestorzy mają jasność, które tokeny będą traktowane tak, jak papiery wartościowe, a które nie. SEC, czyli nadzorca finansowy w USA – do określenia, co jest papierem wartościowym, a co nie jest – stosuje jednak tzw. test Howeya. Rzecz wywodzi się ze sprawy z 1946 r., która dotyczyła sprzedaży kontraktu na rozwój gaju pomarańczy. Sąd Najwyższy w USA uznał na korzyść SEC, iż był to kontrakt inwestycyjny oznaczający „umowę, transakcję lub projekt, w którym dana osoba inwestuje swoje pieniądze we wspólne przedsiębiorstwo oraz może oczekiwać zysków wyłącznie z wysiłków promotora lub strony trzeciej, i nie ma znaczenia, czy udziały w przedsiębiorstwie są potwierdzone formalnymi certyfikatami, czy nominalnymi udziałami w aktywach fizycznych wykorzystywanych w przedsiębiorstwie”.

Jak wyjść z ram właściwych dla papierów wartościowych?

Dokładnie tej samej próbie poddawane są także tokeny z ICO. Biorąc jednak pod uwagę zdecentralizowany charakter kryptowalut, można się z góry domyślić, że jedna część tokenów nie wpada w definicję kontraktu inwestycyjnego, druga część wpada, ale dla kolejnej dużej części jest to kłopotliwe do określenia. Nie trzeba sięgać nawet daleko pamięcią, by znaleźć praktyczne przykłady tego zagadnienia. W połowie grudnia projekt Basis oddał wszystkie zebrane w ramach ICO 133 mln dolarów, gdyż zaaplikowanie prawa adekwatnego do papierów wartościowych praktycznie uniemożliwiło uruchomienie projektu.

Nie oznacza to jednak, że sprawy podobne do wyżej opisanej pozostają bez echa. Podczas przemówienia w Uniwersytecie w Missouri 8 lutego br. Hester Peirce, komisarz SEC, podkreślała potrzebę działania, by wspierać innowacyjność w sferze kryptowalut, bez zagrożenia dla obecnego prawa odnoszącego się do papierów wartościowych. Przyznała, że część projektów po prostu może nie mieć racji bytu właśnie ze względu na test Howeya i prawa z niego wynikające. Peirce, znana w świecie kryptowalut jako „krypto mama”, nie chciała komentować specyficznych przypadków, ale zapowiedziała: „…moje anteny pójdą w górę, gdy najwyraźniej uzasadnione projekty nie mogą być kontynuowane, ponieważ nasze prawa dotyczące papierów wartościowych sprawiają, że są niewykonalne”.

Długa droga przez Kongres

Nadziei w rozwiązaniu problemów dla kryptowalut wynikających z testu Howeya należy szukać w Kongresie. Jeszcze w ubiegłym roku kongresmeni Warren Davidson oraz Darren Soto zaprezentowali tzw. „Token Taxonomy Act”, który ma na celu określenie, że tokeny (a przynajmniej część z nich) nie są papierami wartościowymi i zasługują na traktowanie ich tak, jak odrębną klasę aktywów. W teorii mogłoby to istotnie ożywić rynek ICO w USA, w efekcie także pozytywnie przekładając się na ceny kryptowalut. Projekt utknął jednak w Kongresie i musi zostać ponownie przedstawiony.

Chociaż wydaje się, że byłby to krok w dobrą stronę, to jego wprowadzenie w życie może potrwać miesiące, a nawet lata. Do tego czasu, nadziei na odbicie na rynku kryptowalut należy prawdopodobnie szukać gdzie indziej.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl



2018 rok pod wieloma względami nie był najlepszym okresem dla kryptowalut. Dla bitcoina stanowiącego nieco ponad połowę tego rynku był to czas bardzo zmienny.

Chociaż jego średnia roczna cena (do 18 grudnia br.) wynosząca ok. 7,6 tys. dolarów była najwyższą w historii, to aktualna wartość tej kryptowaluty osiągająca poziom ok. 3,6 tys. dol. jest ponad dwukrotnie niższa. Co gorsza, znajduje się również poniżej średniej ceny za 2017 r., która wynosiła 3,9 tys. dol. (dane wg Bloomberg).

Biorąc pod uwagę, z jaką wartością bitcoin wkracza w kolejny rok, można przyjąć, że jeżeli szybko nie wzrośnie lub nie zwiększy się kilkukrotnie w ciągu najbliższych 12 miesięcy, średnia cena w 2019 r. znajdzie się poniżej poziomu z 2018 r. Co ciekawe, z podobną sytuacją w ostatnich ośmiu latach mieliśmy do czynienia raz, a dokładnie cztery lata temu. W 2014 r. cena bitcoina na koniec roku wynosiła ok. 317 dol. i również znajdowała się poniżej średniej za cały rok. Także średnia za kolejny rok była wtedy o połowę niższa.

Podobny scenariusz może zrealizować się także w nadchodzącym 2019 r. i wcale nie musiałby być zły. Dlaczego?

Ceny kryptowalut w kolejnych latach, aż do przełomu 2017/2018, rosły w bardzo szybkim tempie. Nawet jeżeli średnia cena bitcoina w 2019 r. będzie niższa niż wspomniane 7,6 tys. dol., i tak ta największa z kryptowalut mogłaby zaliczyć pozytywny rok. Gwałtowne wzrosty i spadki cenowe, które obserwowaliśmy rok temu, nie są charakterystyczną cechą „zdrowego” rynku. Spokojny, stopniowy wzrost wartości w 2019 r. może być czymś, czego bitcoin bardzo potrzebuje, szczególnie po turbulencjach z ostatnich 12 miesięcy.

Takie dojrzewanie rynku może sprzyjać znacznemu zwiększeniu zaangażowania inwestorów instytucjonalnych. Elementu, którego obecnie brakuje i który najprawdopodobniej ożywiłby kryptowaluty. Pomógłby on m.in. rynkom ICO i kopania kryptowalut wrzucić wyższy bieg. Choć jest to cały czas kropla w morzu potrzeb tego rynku, to zainteresowanie inwestorów stopniowo wzrastało w 2018 r., nawet pomimo systematycznego spadku cen.

Pod koniec 2017 r. dwie giełdy w Chicago — CME i CBOE — wprowadziły do obrotu notowania kontraktów terminowych (futures) na bitcoina. Pierwsza z nich wyraźnie dominuje (ok. 17 tys. więcej otwartych pozycji), ale łączny obrót w ciągu roku wzrastał. W drugim kwartale zwiększył się o 17 proc., a w trzecim o 12 proc. Czwarty kwartał najprawdopodobniej będzie pierwszym, w którym odnotowany zostanie spadek aktywności. To wynik ostatniego, szybkiego spadku cen kryptowalut, ale także zamieszania na globalnym rynku standardowych aktywów. Chodzi m.in. o bardzo duże zmiany na rynku akcji i surowców pod koniec roku, co przesuwa uwagę inwestorów w tę stronę, gdyż ich zaangażowanie jest tam znacznie większe.

Choć wzrost obrotu kontraktów futures na amerykańskich giełdach nie przełożył się na zwiększenie cen bitcoina w 2018 r., jego dalszy wzrost w nowym roku może wpłynąć na większą stabilizację cenową, a poprzez analogię na kondycję całego rynku. Wydarzenia z poprzednich lat sugerują, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż cena bitcoina na koniec 2019 r. zamknie się powyżej tegorocznej średniej, tj. 7,6 tys. dol. Byłby to ponad dwukrotny wzrost cenowy, w stosunku do bieżącego poziomu. Jak na kryptowaluty nie jest to niczym szczególnym. Optymiści kryptowalut mogą zatem wierzyć, że historia powtórzy się i w tym przypadku, choć oczywiście należy wziąć poprawkę na wysoką zmienność rynku i mało oczekiwane zmiany.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl



Dokładnie rok temu bitcoin kosztował 20 tys. dolarów. Z rekordowego poziomu upadł nisko i dziś jest wart sześć razy mniej. Czy najpopularniejsza kryptowaluta osiągnęła dno, od którego zdoła się odbić?

W piątek na wielu giełdach notowania bitcoina spadły do poziomu ok. 3,2 tys. dolarów. Było to najmniej od połowy września ub.r. W poniedziałek po południu cena wzrosła do 3,5 tys. dol. To jednak nieporównywalnie mniej niż np. w połowie listopada, kiedy odnotowaliśmy wartość 6,5 tys. Nie wspominając już o poziomie sprzed dokładnie 12 miesięcy, kiedy na wielu giełdach notowania przekroczyły 20 tys. dol.

Rok niespełnionych nadziei i upadku

Co się więc stało przez ten ostatni rok? Czynników, które spowodowały spadek, było wiele. Chodzi o m.in. spektakularne ataki hakerów na giełdy, zaostrzenie przepisów czy też zakaz obrotu kryptowalutami w niektórych krajach, ale także o brak regulacji i instrumentów finansowych zwiększających zaangażowanie instytucji finansowych w kryptowaluty. Generalny powód drastycznej przeceny bitcoina, a także innych kryptowalut, można jednak sprowadzić do jednego: zbyt wygórowane oczekiwania.

Po medialnej hossie kryptowalutom zwiastowano świetlaną przyszłość. Szacunki bitcoina w przedziale 50-100 tys. nie wydawały się wtedy abstrakcją, tylko kwestią czasu.

Wybujałe nadzieje dosyć szybko zaczęły zderzać się z rzeczywistością. Nie nastąpiła powszechnie oczekiwana adaptacja kryptowalut do codziennego użytku. Posypały się za to ataki hakerskie, np. typu ransomware. Straty sięgały setek milionów dolarów.

W obecnym stadium, w jakim znajdują się kryptowaluty, szanse powrotu na ścieżkę wzrostu nie zależą od inwestorów detalicznych, ale od instytucjonalnych. Żeby jednak do tego doszło, rynek musiałby zostać bardziej uregulowany, by instytucje finansowe czuły się bezpiecznie, przesuwając część swoich środków ze standardowych klas aktywów w kryptowalut. W tym przypadku chodzi przede wszystkim o USA, za co odpowiedzialny jest głównie SEC (odpowiednik polskiego KNF).

Ważny awans w Białym Domu

Choć SEC jest niezależną instytucją państwową, to coś istotnego dla kryptowalut wydarzyło się w Białym Domu. Prezydent Donald Trump mianował Micka Mulavaneya na nowego szefa sztabu (od początku 2019 r.). Mulavaney jest jedną z osób, które aktywnie pracowały przy założeniu Blockchain Caucus w amerykańskim Kongresie. Mowa o grupie ustawodawców zajmujących się m.in. zmianami prawnymi w kontekście upowszechnienia się obrotu kryptowalutami.

M.in. dlatego pierwszy kwartał przyszłego roku może okazać się dużo lepszy zarówno dla bitcoina, jak i innych kryptowalut. Mulavaney wprawdzie nie będzie miał praktycznie żadnej bezpośredniej mocy sprawczej nad nowymi regulacjami. Jednak jego wpływ może okazać się niewielkim, ale istotnym bodźcem, którego potrzebował rynek kryptowalut, by obudzić się z marazmu.

Bartosz Grejner – analityk rynkowy

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl


shopping-venture-728407_640.png

Hasła Black Friday i Cyber Monday brzmią w reklamach już od początku listopada. Tradycyjne i internetowe sklepy kuszą klientów obniżkami cen nawet o 70 procent. W wielu zakątkach świata właśnie trwa długi wyprzedażowy weekend.

Dla amatorów zakupów to gratka, dla sprzedawców żniwa. Tym pierwszym opłaca się czekać po kilka miesięcy, aby upatrzoną rzecz, np. telewizor czy konsolę do gier, kupić o połowę taniej. Ci drudzy w przecenach widzą szansę na nadzwyczajne obroty oraz przewietrzenie sklepowych półek i magazynów.

Co klienci w Europie zawdzięczają sklepom w Ameryce?

Dane z USA mówią, że handlowcy się nie mylą. Na listopadowe wyprzedaże Amerykanie wydają co roku 50-60 mld dolarów. Niestety, polowanie na okazje nie odbywa się bez ofiar. W 2008 r. tłum czekających na otwarcie sklepu w stanie Nowy Jork stratował 34-letniego mężczyznę.

Do Europy Black Friday, jako dzień cenowych okazji, przeniósł się właśnie z Ameryki Północnej, gdzie nazajutrz po przypadającym w czwarty czwartek listopada Święcie Dziękczynienia domy towarowe urządzały wyprzedaże.

Kolejny ważny krok na drodze do popularyzacji zakupowego szaleństwa wiązał się z rozwojem e-commerce. Gdy handel w znacznej części przeniósł się do cyberprzestrzeni, sprzedawcy postanowili zwabić kupujących sloganem Cyber Monday. Ponieważ jednak wiele sklepów sprzedaje towary zarówno w salonach stacjonarnych, jak i w serwisach internetowych, dwa nieformalne zakupowe święta scaliły się w jeden długi weekend cenowych hitów.

Niektóre platformy zakupowe poszły jeszcze dalej. Giganci na tym rynku, zapraszają na cały tydzień wyprzedaży – 23-30.11.br.

Obniżki cen przestały być domeną sprzedawców towarów, najczęściej ubrań, elektroniki, zabawek czy kosmetyków. Usługodawcy starają się dotrzymywać kroku. W listopadzie można więc kupić tańsze bilety lotnicze, kursy promem z 50-procentowym rabatem czy też zagraniczne wycieczki turystyczne w cenach niższych o np. 200 euro. Promocje zdarzają się nawet w komisach z używanymi samochodami.

Zakupowe okno na świat

– Teorie w psychologii mówią, że gdy coś staje się normą kulturową, jednostka staje się bezbronna i dołącza do ogółu, w przeciwnym razie odczuwa niepokój i czuje się nieakceptowalna. Dawniej taką normą mogło być chodzenie do kościoła, a dziś chodzenie do centrów handlowych czy też korzystanie z wyprzedaży – tak Marcin Florkowski, dr psychologii, tłumaczy rosnące uzależnienie kupowania nowych rzeczy. I chociaż wielka popularność wyprzedaży nie świadczy o nas najlepiej, to wobec okazji przygotowanych na Black Friday i Cyber Monday trudno przechodzić obojętnie. Tym trudniej, że internetowy handel przybliża okazje z całego świata na wyciągnięcie ręki.

Na platformie ebay.com markowy system nagłaśniający można w ostatni weekend listopada kupić za niespełna 100 dolarów, podczas gdy normalnie kosztuje 250 USD. Nowoczesny 55-calowy telewizor potaniał z 2,3 tys. dol. do niespełna 1,3 tys., smartfon topowej firmy zamiast blisko 900 dol. kosztuje teraz 599,99.

Amazon w Wielkiej Brytanii urządza wyprzedaż z okazji Black Friday w okresie 16-25 listopada i proponuje m.in. kamerę internetową za 25 funtów obniżoną z 90 funtów, tańszy o 52 proc. ekspres do kawy znanego i cenionego producenta, przecenioną ze 120 do 45 funtów maszynkę do golenia.

W polskim serwisie Allegro wśród najpopularniejszych ofert na Black Friday znajduje się m.in. materac do sypialnianego łóżka, który okazyjnie kosztuje 299 zł zamiast 1139 zł. Obok towarów przecenionych na cały weekend znajdują się tu także cenowe przeboje dnia, np. zestaw markowych klocków obniżony z 379,99 do 266 zł.

Płać na własnych warunkach. Porównuj ceny, nie przeceny

Na zakupach w zagranicznych sklepach opłaca się posługiwać walutą sprzedawcy. W przeciwnym razie klient naraża się na prowizje i przewalutowania, do których dochodzi na warunkach narzucanych przez banki. Aby tego uniknąć, można skorzystać np. z oferty serwisu Cinkciarz.pl, gdzie użytkownicy mogą wymieniać 26 walut.

– W porównaniu do listopada ub.r. kursy najpopularniejszych par walutowych, najogólniej mówiąc, preferują dziś klientów, którzy dysponują dolarami. Amerykańska waluta od co najmniej kilku tygodni trzyma się bowiem na mocnej pozycji zarówno w zestawieniu z euro czy funtem, jak i grupą walut państw rozwijających się, w tym np. złotym. Mimo to zakupy w sklepach zagranicznych nadal mogą być korzystne dla klientów z Polski. Wiele towarów udaje się tam kupić po prostu taniej. Należy jednak uważać, zwłaszcza w okresie Black Friday i Cyber Monday, na pułapki cenowe. Sklepy stosują różne sztuczki, by przyciągnąć naszą uwagę. Czasami przed wyprzedażami podnoszą ceny, by później obniżka wyglądała jeszcze bardziej spektakularnie – tłumaczy Bartosz Grejner, analityk rynkowy Cinkciarz.pl.

Dlatego przy decyzji o wyborze towaru nie powinniśmy się kierować skalą przeceny, tylko na chłodno porównać realne koszty zakupu wybranego towaru w różnych sklepach i w różnych krajach.

Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra

www.cinkciarz.pl


revolver-158673_640.png

Rewolwerami Remingtona zdobywano Dziki Zachód, z karabinami tej firmy amerykańscy żołnierze walczyli na frontach II wojny światowej, nawet dziś z uzbrojenia legendarnej marki korzystają m.in. agencje wojskowe i organy ścigania, tymczasem jeden z najstarszych i największych producentów broni palnej składa wniosek o ogłoszenie bankructwa.